Aleksandra Krawczyk, „Wprost”: W norweskim serialu „Furia” wcielasz się w niejednoznaczną postać tajemniczego mołdawskiego biznesmena Ziminova, będącego jednocześnie jednym z największych wrogów Asgeira, czyli głównego bohatera. Co ważne, mimo że pojawiał się on w pierwszym sezonie produkcji, to tylko w formie wspomnienia o nim. To trudne zagrać kogoś, kto jest wykreowany w głowach widzów?
Borys Szyc: To prawda, mój bohater funkcjonował, ale tylko w formie opowiadania.
Raczej nazwałbym to bardzo fajnym wstępem do dostania roli.
To, że widzowie budowali sobie tę postać w wyobraźni jako kogoś, kto ciągle ma się zjawić i „wisi” nad głównymi bohaterami, ale jednocześnie nie wiemy, kto to jest i nie możemy go zwizualizować, a następnie się pojawia, to wręcz wymarzona zapowiedź bohatera.
Jest coś, co dodałeś Ziminovowi od siebie?
Dodałem mu trochę człowieczeństwa.