Nie cichnie burza po słowach Olgi Tokarczuk. Głos w tej sprawie zabrała również Monika Olejnik. „Książka Olgi Tokarczuk obok torebki lub zamiast torebki. Szanowne panie, a także panowie. Proponuję spacerujmy po ulicach, parkach, lasach, sklepach, teatrach, kinach i stadionach oraz kościołach i innych miejscach – z książką! Z książką Olgi Tokarczuk. Nowa moda na kulturę” – napisała na Facebooku dziennikarka TVN24.
Post został usunięty, ale nie umknął uwadze czujnych internautów. I wywołał kolejną falę komentarzy. „Nie uważam się za idiotę ale książek pani Tokarczuk nie czytałem, nie czytam i czytać nie zamierzam no chyba że dostanę papiery że jestem idiotą”; „Pod tymi strzechami to muszą odbierać TVN”; „Olga Tokarczuk powiedziała oczywistą oczywistość: czytanie książek, a tym bardziej książek nietuzinkowych, nie jest rozrywką idiotów. Uderzyła w stół? Uderzyła. Nożyce się odezwały? Odezwały" - pisali internauci.
O co chodzi z książkami Tokarczuk?
Podczas festiwalu Góry Literatury pisarka Olga Tokarczuk wzięła udział w panelu dyskusyjnym i wyjaśniała, do kogo skierowane są jej książki. Ta wypowiedź bardzo nie spodobała się m.in. aktywistce Mai Staśko, choć nie tylko od niej noblistka otrzymała negatywne komentarze.
– Nigdy nie oczekiwałam, że wszyscy mają czytać i że moje książki mają iść pod strzechy. Wcale nie chcę, żeby szły pod strzechy. Literatura nie jest dla idiotów. Żeby czytać książki trzeba mieć jakąś kompetencję, pewną wrażliwość, pewne rozeznanie w kulturze. Te książki, które piszemy, są gdzieś zawieszone, zawsze się z czymś wiążą – podkreślała Olga Tokarczuk.
— Nie wierzę, że przyjdzie taki czytelnik, który kompletnie nic nie wie i nagle się zatopi w jakąś literaturę i przeżyje tam katharsis. Piszę swoje książki dla ludzi inteligentnych, którzy myślą, którzy czują, którzy mają jakąś wrażliwość. Uważam, że moi czytelnicy są do mnie podobni, piszę do swoich krajanów – tłumaczyła dalej.
Czytaj też:
Emisja „Kropki nad i” zakończyła się przedwcześnie. Monika Olejnik wskazała powód