Aleksandra Krawczyk: Czytałeś książkę Doroty Masłowskiej przed przyjęciem tej propozycji? Forma nie wzbudziła obaw?
Sebastian Fabijański: Tak, czytałem książkę, ale nie miałem obaw, raczej ciekawość. Interesowało mnie jakie to będzie miało odniesienie do filmu, bo książka przez formę i strukturę, jest trudna ekranizacyjnie. Byłem ciekaw tego eksperymentu.
Zabieg z bitem podłożonym pod dialogi chyba faktycznie można uznać za eksperyment. Poza aktorstwem zajmujesz też się rapowaniem, dzięki temu było Ci łatwiej?
Nie wiem jaka jest skala trudności w odniesieniu do innych aktorów, ale pewnie tak.
Postać Jezusa, w którego się wcielasz, to dość niecodzienna rola i to nie tylko ze względu na kostium. Można nazwać Cię ukrytym narratorem?
Jestem narratorem obecnym w życiu bohaterów, z którym oni nie do końca wchodzą w dialog. Raczej im towarzyszę, czekam na nich. Chociaż na ekranie pojawiam się wiele razy, to oni nie do końca interesują się moją obecnością. Natomiast przy tworzeniu kostiumu nie wiedzieliśmy jak do tego podejść, żeby stworzyć ubranie dla współczesnego Jezusa, żeby miał w sobie cząstkę takiego „osiedlowego stylu” czyli np. czapkę z wbitą koroną cierniową, bluzę z symbolem IHS i szyty na miarę płaszcz.