„Oszust z Tindera” nie jest jedyny. „To historie aż nieprawdopodobne, ale miłość jest ślepa”

„Oszust z Tindera” nie jest jedyny. „To historie aż nieprawdopodobne, ale miłość jest ślepa”

Simon Leviev
Simon LevievŹródło:Instagram / Simon Leviev
„Oszust z Tindera” bije na Netfliksie rekordy popularności. Słuchając relacji poszkodowanych wiele osób zastanawia się, jak to możliwe, żeby dać się aż tak zmanipulować, aby zadłużyć się na 250 tys. dolarów dla niemal nieznanego mężczyzny. Tymczasem detektywi przyznają, że takich osób jak Simon Leviev jest mnóstwo.

„Oszustów z Tindera” są setki. Awłaściwie to oszustów z Tindera, Sympatii, Badoo, Fellow, Grindra czy nawet prościej: oszustów z Facebooka czy Instagrama. Niemal codziennością w pracy detektywów jest borykanie się z problemem oszustów matrymonialnych.

Sprawa jest poważna, bo zwykle pozostają oni nieuchwytni dla policji, a skutki ich działania to nie tylko wielkie straty finansowe ofiar, ale i załamania nerwowe, a nawet próby samobójcze. Jak zaczyna się taka miłość i jak to możliwe, że oszuści owijają sobie kobiety (i nie tylko) wokół palca i wyłudzają od nich pieniądze?

„Oszust z Tindera”. Jak udaje się nabrać ofiary?

„Oszust z Tindera” bije na  rekordy popularności. Historia mężczyzny teoretycznie brzmi bardzo nieprawdopodobnie, ale dla detektywów takie sprawy to niemal codzienność. Mężczyzna, kobieta, „match” w aplikacji randkowej, a następnie bardzo szybkie budowanie relacji.

– Kobiety, które trafiły na oszustów przyznają, że ich czar jest absolutnie nie do odrzucenia. Adorują, komplementują, dzielą się swoimi problemami przez co stają się bardziej ludzcy i dostępni. Relacja zwykle budowana jest tylko online, choć oczywiście zdarzają się oszuści, którzy również spotykają się ze swoimi „ukochanymi”. Takie sielskie sytuacje zwykle trwają kilka tygodni, może kilka miesięcy – przyznaje detektyw Małgorzata Marczulewska.

– Kobiety są bardzo często otumanione wizją wspólnego szczęśliwego życia. Mężczyźni roztaczają takie wizje, mówią dokładnie to, co chce usłyszeć druga strona – dodaje.

Zdarza się, że oszuści mają z góry upatrzone ofiary. Analizują media społecznościowe, wiedzą, że dana kobieta lub mężczyzna posiadają majątek, a jednocześnie nie są w związku. Często podryw w aplikacji randkowej jest poprzedzony naprawdę żmudną analizą. – Oszust matrymonialny jest jak detektyw. Nie pisze do przypadkowych ludzi, szuka takich, którzy potrzebują wsparcia, a jednocześnie mają na pewno pieniądze – mówi Marczulewska.

Co jest celem oszustów matrymonialnych?

Kiedy należy nabrać podejrzeć, że nasz „wymarzony książę z internetu” może być oszustem? Symptomów jest wiele, ale często są one pomijane przez zauroczone osoby.

- To kwestia na przykład braku chęci do spotkań bezpośrednich. Oszuści unikają takich spotkań mimo że na początku deklarowali, że szybko do nich dojdzie. Nie lubią także szczegółowych pytań, łatwo wtedy złapać ich na niekonsekwencji. Musimy pamiętać o jednym: celem oszusta są nasze pieniądze lub majątek. Jeżeli słyszymy, że nasz ukochany stał się ofiarą szantażu i potrzebuje pieniędzy albo, że zmarła mu matka i potrzebuje szybko pieniędzy, bo został oszukany i zablokowano mu konto bankowe to znaczy, że historia zmierza w stronę „skonsumowania” relacji przez oszusta. Bynajmniej nie chodzi to jednak o miłość – tłumaczy Małgorzata Marczulewska.

- Jedna z mieszkanek Szczecina przelała 100 tysięcy złotych oszustowi, który potrzebował pilnie pieniędzy, bo jego firma została zamknięta przez koronawirusa i musiał szybko spłacić wierzycieli. Inna kobieta sprzedała mieszkanie, a pieniądze przelała swojemu ukochanemu w Grecji, który za te pieniądze miał kupić im wspólny dom. To historie aż nieprawdopodobne, ale miłość jest ślepa. Tutaj mamy do czynienia z wybitnymi technikami manipulacji – mówi Marczulewska.

Czytaj też:
„Oszust z Tindera”. „Książę diamentów” wyłudził 10 mln dolarów. Jak wygląda teraz życie Simona Levieva?

Źródło: WPROST.pl