„Znachor” Jerzego Hoffmana miał premierę w kwietniu 1981 roku i z miejsca stał się hitem. Choć niektórzy krytycy, jak Zbigniew Kałużyński, mocno zrugali film, to Polacy i tak masowo wybierali się do kin na tę produkcję. W roli pięknego hrabiego możemy podziwiać Tomasz Stockingera, ale okazuje się, że rola ta miała przypaść zupełnie innemu aktorowi.
Stockinger czy Olbrychski?
Reżyser od początku stawiał na Stockingera, jednak jego żona uparcie namawiała go, by w roli hrabiego Czyńskiego obsadził Piotra Galickiego lub Daniela Olbrychskiego. Ponoć między małżonkami toczyły się gorące dyskusje i dopiero odmowa Olbrychskiego sprawiła, że Hoffman postawił na swoim. – Żona Hoffmana dawała mi to zrozumienia, że ktoś inny miał być zatrudniony na moje miejsce. Była niezadowolona, ale jak widać rola w „Znachorze” była mi pisana – mówił aktor w rozmowie z magazynem „Show”.
Stockinger o Dymnej: Była między nami chemia
Anna Dymna była wówczas obiektem westchnień wielu mężczyzn w Polsce. Jej filmowy partner także nie pozostawał obojętny na jej wdzięki. – Podczas zdjęć naprawdę się sobie podobaliśmy. Była między nami chemia – opowiadał Stockinger – Pocałunki były jak najbardziej prawdziwe, bo dobry aktor nie może udawać. Było mi cudownie. Granie z Anią to czysta przyjemność – zachwycał się w wywiadzie aktor.
Rola w „Znachorze” napędziła Stockingerowi jednak również stracha. Jedna z fanek artysty zakochała się w nim po obejrzeniu filmu, a gdy okazało się, że on nie odwzajemni jej uczuć, chciała się zemścić i groziła, że obleje mu twarz kwasem. Na szczęście skończyło się jedynie na groźbach słownych.
Czytaj też:
Gwiazdy „Trędowatej” na niepublikowanych dotąd zdjęciach. Zamek Książ ujawnił fotografie z planu
Anna Dymna – aktorka, którą kochają Polacy. Jak zmieniała się przez lata?