– Teatr to miejsce społeczne. Ludzie chcą się gromadzić i współodczuwać, razem uczestniczyć w tym wydarzeniu, które nazywa się sztuką. Natomiast jeśli chodzi o biznesową stronę, to jest katastrofa. Jeżeli do państwowych teatrów będzie dopłacać państwo za ten wolny fotel, to jest to możliwe, by teatry się utrzymały, ale co z teatrami prywatnymi? Jeżeli będą traktowane tak samo, jak państwowe, to dobrze, ale jeśli nie, to ekonomicznie to się nie skleja. Żeby to się wszystko spięło i wyszło na zero, to zapełnione musi być około 70% widowni, tak jest w naszym przypadku. A mamy 350 miejsc na widowni... – powiedziała Grażyna Wolszczak w programie „Koronawirus. Raport Faktu”. Aktorka dodała, że zgodnie z pierwotnymi planami teatr miał rozpocząć działalność 1 września.
Czytaj też:
Kina i teatry zostaną otwarte od 6 czerwca. Na jakich zasadach?
Wolszczak opisała także swoją sytuację finansową, na którą wpływ miała pandemia koronawiursa i wprowadzane w odpowiedzi na nią obostrzenia. – Jako aktorka to bardzo odczułam. Zamknięcie teatrów to jedno, wstrzymanie planów zdjęciowych to drugie. Tak naprawdę od 10 marca do mojej kieszeni nie wpłynęła ani jedna złotówka, chyba że ktoś zalegał z płatnościami – powiedziała. – Jako jednoosobowa działalność gospodarcza korzystam ze zwolnienia z ZUS-u w kwietniu i maju. Z pożyczek w wysokości 5000 zł niech korzystają osoby w sytuacji kryzysowej. Ja jeszcze w takiej nie jestem, już w poniedziałek wracam na plan „Na Wspólnej”. Wczoraj mieliśmy test na koronawirusa, jestem zdrowa – relacjonowała dalej w rozmowie z „Faktem” Grażyna Wolszczak.
Czytaj też:
Gwiazda „Plebanii” i „Klanu” ujawniła, ile wynosi jej emerytura. „Ta kupka niknie w oczach”