Michał Koterski pojawił się w Dzień Dobry TVN, gdzie opowiedział o swojej ostatniej pielgrzymce do Medjugorie. Stwierdził, że do tego miejsca przyjeżdża się na „specjalne zaproszenie Matki Boskiej”. Dodał, że pięć lat temu „Bóg pomógł mu wyjść z tak ciężkiej choroby, jaką jest uzależnienie, z którą zmagał się od 14. roku życia”. – Nie pomagały mi żadne terapie, żadne ośrodki. Pięć lat temu uklęknąłem i poprosiłem Boga, żeby odebrał tę obsesję picia i ćpania i on rzeczywiście to zrobił – podkreślił.
„Tak miało być”
Aktor był także uzależniony od papierosów i kilka razy starał się rzucić palenie. Tutaj nieoczekiwana pomoc przyszła podczas pielgrzymki do Medjugorie. – Podczas tego wyjazdu miałem 40. urodziny i wchodząc na Górę Objawień poprosiłem Matkę Boską, żeby odebrała to ostatnie i jak na razie mija miesiąc i nie palę – przyznał Koterski. – Mógłbym zapytać, dlaczego Bóg wcześniej mnie nie uwolnił, dlaczego doświadczył mnie tyloma cierpieniami. Myślę sobie, że tak miało być. Dzisiaj czuję wdzięczność – dodał.
Koterski stwierdził, że „cud jest codziennie wokół nas, tylko my go nie zauważamy”. – Trudno jest nam zobaczyć, że jesteśmy zdrowi, że mamy rodzinę – dodał i podkreślił, że dla niego takim cudem było przyjście na świat syna Fryderyka, którego aktor „powierza Bogu”. – Nie przeżyję za niego życia. Jedyne, co mogę zrobić, to otoczyć go miłością. Ja tej miłości doświadczyłem, mimo że moi rodzice się bardzo szybko rozwiedli, to zawsze czułem się kochany, a dla dzieci to jest najważniejsze – podsumował.
Czytaj też:
Upadek gwiazdy Disneya. Tak wygląda po trafieniu do aresztu