„Sex education”. To prawdopodobnie najlepszy serial, jaki może zobaczyć twoje nastoletnie dziecko

„Sex education”. To prawdopodobnie najlepszy serial, jaki może zobaczyć twoje nastoletnie dziecko

Kadr z serialu "Sex education"
Kadr z serialu "Sex education" Źródło: Netflix
Dla młodego widza pochodzącego z kraju, w którym dyskusje o edukacji seksualnej regularnie sprowadzane są do absurdu, serial, w którym 16-latkowie uprawiający przypadkowy seks, po alkoholu, kupują bez recepty tabletkę „dzień po”, może być jak ożywczy wiosenny deszcz.

Spokojnie. Nie namawiam nieletnich do uprawiania seksu na suto zakrapianych alkoholem imprezach. Ale zachęcam do obejrzenia serialu, który pokazuje, jak (i w zaciszu domowym), i popkulturowych produkcjach, tematy tak ważne jak seksualność człowieka można potraktować, dyskutować, pokazać. Dlaczego „Sex education” to prawdopodobnie najlepszy serial, jaki twoje nastoletnie dziecko może zobaczyć na Netfliksie?

Ktoś powie, że scenarzyści nie wysilili się konstruując sylwetki głównych bohaterów, bo ci faktycznie zostali rozpisani według pewnej sztampy. Jest i czarnoskóry gej z religijnej rodziny i niewyoutowany biseksualista, syn dyrektora szkoły, jest i nastolatek, który nie do końca poukładał sobie w głowie rozstanie rodziców, jego matka, seksuolożka (w tej roli świetna Gillian Anderson) nieumiejąca budować relacji, jest i dziewczyna-córka narkomanki, która chce od życia czegoś więcej, niż może zaoferować jej uzależniona matka. Jest i stereotypowa „lala”, taka, jakich w „Beverly Hills 2010” nie brakowało, dość infantylna dziewczyna, która pada ofiarą molestowania. I która próbuje nad tym przejść do porządku dziennego, ale – co wybrzmiewa w II sezonie produkcji – normalne funkcjonowanie z taką traumą raczej jest niemożliwe.

Bez odwracania wzroku

Tyle, że przy okazji tych, być może zbyt „oczywistych” charakterystyk postaci, ta brytyjska produkcja, jak żadna inna, porusza najtrudniejsze, najbardziej kłopotliwe, wstydliwe, żenujące i wstrząsające (jak choćby właśnie molestowanie seksualne) tematy, nie szokując przy tym widza. Nie wywołując odruchu wymiotnego. Nie każąc mu odwracać wzroku od ekranu telewizora. Lekkością, z jaką twórcy „Sex education” rozprawiają się z tak pieczołowicie pielęgnowanymi w Polsce tabu, czy wątkami, które przez twórców seriali w Polsce, choć odnotowywane, najczęściej powodują u widza poczucie wstydu, warto się zachwycać. Tak, zachwycać.

Poza tym, „Sex education” to w mojej opinii jedna z najbardziej równościowych produkcji. Nigdy dość takich serial. I jeszcze jedno (uwaga spoiler): chciałabym zobaczyć minę dyrektorów polskich szkół na widok przedstawienia „Romeo i Julia” w wersji uczniów z serialowego Moordale.

Czytaj też:
Aktorzy z „Sex Education” Netflixa na Instagramie. Podobni do bohaterów, w których się wcielają?

Źródło: Wprost