Nigdy bym się nie dowiedział o istnieniu „Patrioty”, gdyby nie zamęczający mnie tym tytułem znajomy. On sam też nigdy by o tym serialu nie usłyszał, gdyby nie przypadkowe polecenie od przypadkowej osoby gdzieś w sieci. To nieczęste – po blisko czterech latach od premiery w polskim internecie znaleźć tylko jedną recenzję poświęconą danej produkcji. Autor pisze w niej o „ekscentrycznej”, ale „nudnej” komedii pomyłek. To wszystko, poza tym cisza. Nawet na Filmwebie nie ma dłuższego opisu, zaledwie kilka komentarzy zapaleńców.
„Patriot” czyli serialowy „Patriota”
Na hasło „Patriota” każdy z nas pomyśli od razu o filmie kostiumowym z Melem Gibsonem z 2000 r. Takie też wyniki podrzuci wyszukiwarka Google. Tak jakby „Patriot” specjalnie chciał zmylić tropy, ukryć się przed wzrokiem postronnych osób. To w końcu historia szpiegowska, której główny bohater poświęca własne zdrowie (fizyczne i psychiczne), by pozostać nieuchwytnym. Z samym serialem jest nieco podobnie i wbrew własnemu interesowi pozostaje on poza radarem. Tak, jakby marketingowcy Amazon Prime Video nie chcieli, by pierwszy z brzegu widz mógł łatwo znaleźć ich produkt.
Takie metamyślenie tuż po seansie jeszcze bardziej pokazuje, jak wwierca się ten tytuł w głowę. Mówimy przecież o komedii – pełnej wisielczego humoru, ale nadal błazeńskiej, podchodzącej do siebie bardzo niepoważnie. Główny bohater, mimo wielu makabrycznych sekretów, chcąc nie chcąc wciąż tworzy wokół siebie sporo szumu i wciąga w swoją orbitę nowe osoby, by finalnie otoczyć się gronem prawdziwych dziwaków. Jest samotnikiem, który jakimś cudem działa w tłumie życzliwych mu osób. Ostatecznie nie umie więc utrzymać swojego sekretu. Czy z czasem ta sama prawidłowość ma szansę zaistnieć także w przypadku serialu?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.