„Pierścienie Władzy”, „Ród Smoka”? Najlepszy serial tej jesieni to „The Bear”

„Pierścienie Władzy”, „Ród Smoka”? Najlepszy serial tej jesieni to „The Bear”

Kadr z serialu "The Bear". Z lewej odtwórca głównej roli, Jeremy Allen White
Kadr z serialu "The Bear". Z lewej odtwórca głównej roli, Jeremy Allen White Źródło:FX, Hulu, Disney+
Czy macie czasami tak, że zobaczycie jakiś serial, a potem namawiacie wszystkich znajomych do jego obejrzenia? Nas taka mania dopadła po obejrzeniu „The Bear”. Ten tekst to nie recenzja – to odreagowywanie.

Choć światowa premiera serialu „The Bear” miała miejsce 23 czerwca, do Polski produkcja FX dla Hulu trafiła dopiero w październiku, za sprawą Disney+. W sieci szybko pojawiły się pojedyncze głosy, mówiące o świeżej, dynamicznej produkcji. Można było nawet natrafić na stwierdzenie, że odcinek siódmy to najlepszy kawałek kina, jaki w tym roku zaserwowano nam w Stanach Zjednoczonych. Tego typu śmiałe stwierdzenia nie pojawiają się tak często, jak można by podejrzewać. Zaintrygowani, postanowiliśmy więc dać szansę mało medialnemu tytułowi.

Gwiazda „Shameless” powraca w „The Bear”

Główny bohater „The Bear” to dobrze znany widzom „Shameless” Jeremy Allen White. Aktor już w tamtej produkcji wyróżniał się spośród dobrze dobranej obsady i wiarygodnie portretował wychowanego w biedzie i patologii nastolatka. Można było w ciemno zakładać, że poradzi sobie w roli nerwowego szefa kuchni. Od tamtego czasu White jeszcze poprawił swój warsztat, dorósł. Jeśli znaliście go wcześniej, to może was zaskoczyć. Jeśli słyszycie o nim pierwszy raz, to będziecie zachwyceni.

Serial o restauracji? Nie przerywajcie czytania!

Chciałbym móc jak najdłużej nie zdradzać, że jest to serial o załodze restauracji, ponieważ wiele osób może w tym momencie przestać czytać dalej. Łatwo znudzić się tą tematyką po latach programów z Gordonem Ramsayem czy Magdą Gessler. Musimy jednak pamiętać, że wchodząc do kuchni „Carmiego” Berzatto, wystawiamy się na zupełnie inne doświadczenie. Najlepiej porównać je chyba z hitem Netfliksa z 2019 roku. „The Bear” tempem akcji mocno przypomina bowiem „Nieoszlifowane diamenty” z Adamem Sandlerem.

Serial z ciekawymi postaciami

Nastawcie się na dużo„dobrego”krzyku, mnóstwo ruchu i genialnie zmontowane zdjęcia. Ten serial to małe arcydzieło i aż trudno pogodzić się z tym, że ma tylko 8 odcinków po 25 minut. Początkowo ten szaleńczy bieg u boku głównego bohatera może nas przytłaczać. Każdy odcinek pobudza jak mocna kawa. Z czasem jednak nie będziemy chcieli rozstawać się z pracownikami chicagowskiej restauracji. I pocieszenie znajdziemy tylko w informacji o błyskawicznie zapowiedzianym kolejnym sezonie.

To wręcz trudne do pojęcia, jak w tak krótkim czasie twórcy serialu zdołali przedstawić tak wiele wyrazistych i ciekawych postaci. Każdy kucharz ma swój charakter, każdy wchodzi tu z pozostałymi w innego rodzaju relacje. Wszystko dzieje się oczywiście w biegu, bo restauracja musi działać, choćby walił się świat. A problemów nie zabraknie i nie każdego dnia uda się je rozwiązać. Jako widzowie będziemy mogli podglądać tu ludzi, których rzeczywistość przyparła do muru. Jak łatwo się domyślić, nie ma co liczyć na dobre maniery i wyrozumiałość dla błędów współpracowników.

Restauracja „od kuchni”.„The Bear” uczciwie o gastronomii

Twórcy „The Bear” nie zamierzają przedstawiać jedynie romantycznych obrazków z kucharzem zdobywającym szczyty. Możemy obserwować raczej tę gorszą stronę gastronomii: codzienny znój i dominującą rolę pracy, z niewielką ilością pozostałego czasu wolnego. Nie mamy tu typowej historii o kucharzu – „od zera do Michelina”. Raczej złożoną opowieść o niezbyt zdrowej ambicji, upadku i próbie poskładania zwichniętego życia, reanimowania przerwanej kariery.

„The Bear” nie jest przy tym serialem przygnębiającym. W żadnym wypadku! To czasami czarna komedia, czasem dramat, gatunkowo zresztą trudno byłoby ten tytuł gdzieś zmieścić, by nie skrzywdzić go jednocześnie płaskimi etykietkami. To naprawdę jedna z tych produkcji, które pamięta się dłużej i wymienia później jednym tchem obok „Barry'ego”, „Patrioty” czy „Białego Lotosu” – tytułów mniej medialnych niż „Breaking Bad” czy „Mad Men”, a grających w tej samej lidze.

Gorąca serialowa jesień. Nie przeoczmy hitu

Tej jesieni nasze około serialowe rozmowy zostały zdominowane starciem (dość jednostronnym, przyznajmy) „Rodu Smoka” z „Pierścieniami Władzy”. Dużo dyskutowaliśmy też na temat „Mecenas She-Hulk”, nazywając ją najgorszą produkcją w całym MCU, lub przeciwnie – broniąc oryginalnej koncepcji i doceniając odważne, wariackie„mruganie do nas okiem”ze strony twórców. Chwalono też polską „Wielką wodę”.

Z tych powodów można mieć poczucie, że „The Bear” przeszło nieco niezauważone. Dla każdego fana dobrych seriali byłoby to zbyt wielką stratą, gdyby nie dowiedział się o tak udanej i ciekawe produkcji. Naszym zdaniem „The Bear” może z powodzeniem walczyć nie tylko o tytuł najlepszego serialu jesieni, ale i całego roku. Jeżeli tym stwierdzeniem nie skłonimy was do obejrzenia, czy choćby dania szansy, to już naprawdę nie mamy pomysłu. 9/10, bo za krótkie.

Czytaj też:
Jak „Cyberpunk: Edgerunners” wypada przy „Arcane”? Porównania nie dało się uniknąć