Gabriela Keklak, „Wprost”: Co wyróżnia serial „Gang Zielonej Rękawiczki”?
Beata Bandurska: Dla mnie wielkim atutem tego serialu jest jego feministyczny aspekt. Kobiety, wcale nie te najmłodsze, tylko 50-, 60-, 70-letnie, znajdują się w centrum tej opowieści. Są to kobiety walczące o siebie, podmiotowe, realizujące swoje cele.
Do kogo ten serial najbardziej trafi?
Do mnie on trafia. Ale myślę, że równie dobrze może trafić do młodych dziewczyn, które mają wokół siebie matki, babcie, i które coraz częściej wyłamują się z tych stereotypowych kobiecych ról. Ciekawe jest również to, że kobiety w tym serialu nie są dodatkiem do tej opowieści czy uzupełnieniem historii męskich bohaterów, po prostu są jego clue, znajdują się w centrum.
Jak odnalazła pani w sobie tę postać Marzeny?
Marzena dla mnie jest postacią niejednoznaczną, choć robi jednoznacznie złe rzeczy. To kobieta, która z własnego wyboru stworzyła sobie pewien rodzaj gorsetu.