BMW Rutkowskiego przeciskało się między pojazdami. „Tego korytarza życia nikt nie potrzebował”

BMW Rutkowskiego przeciskało się między pojazdami. „Tego korytarza życia nikt nie potrzebował”

Krzysztof Rutkowski
Krzysztof Rutkowski Źródło: Instagram / Krzysztof Rutkowski
Krzysztof Rutkowski po raz kolejny wywołał burzliwą dyskusję w mediach społecznościowych. Jeden z kierowców nagrał jego pojazd w tzw. korytarzu życia.

Pozbawiony licencji detektyw Krzysztof Rutkowski został przyłapany na korzystaniu z tzw. korytarza życia. Jego pojazd nagrano w przestrzeni pomiędzy samochodami, którą kierowcy pozostawiają dla karetek pogotowia i innych przedstawicieli służb.

BMW Rutkowskiego jechało tzw. korytarzem życia na A2

Na nagraniu z autostrady A2 widzimy, jak BMW celebryty mknie pomiędzy stojącymi w korku autami. Wideo zamieszczono na profilu „Bandyci drogowi”, gdzie pojawiło się już wiele krytycznych komentarzy, mówiących o złamaniu przepisów, braku szacunku dla innych uczestników ruchu drogowego, czy po prostu chamstwie.

Rutkowski postanowił odpowiedzieć na zarzuty internautów i w rozmowie z portalem o2.pl bronił swojego dobrego imienia. Choć nie wiadomo, jak miałoby go to tłumaczyć, zaczął od podkreślenia, że to nie on siedział tego dnia za kółkiem.

– Jechaliśmy w czwartek do Warszawy. Ja byłem pasażerem samochodu. Zajmowałem się oczywiście pracą. Kierowca, który jechał, wjechał w tak zwaną lukę. To nie było na zasadzie, że my wjechaliśmy w korytarz życia. Bo tego korytarza życia nikt nie potrzebował – przekonywał.

Rutkowski twierdził, że między Łodzią a Warszawą nie doszło do żadnego wypadku czy incydentu drogowego, który uzasadniałby utworzenie korytarza życia. – Takiej sytuacji po prostu nie było – zapewniał. Czy jednak nawet w takiej sytuacji usprawiedliwiało to jazdę pomiędzy dwoma pasami ruchu?

Rutkowski omijał korek. „Sytuacja absolutnie wyjątkowa”

Detektyw bez licencji wskazywał na doświadczenie swojego kierowcy. Podkreślał, że był to ratownik medyczny, współpracujący z jego biurem. – To był profesjonalista, nie było możliwości, żeby nie znał przepisów. Nie złamaliśmy żadnych zasad – zaznaczał Rutkowski.

By jeszcze bardziej przekonać czytelników do swojej racji, celebryta podał cel swojej podróży. Jak mówił, chodziło o sprawę kryminalną. – Czekała na nas siostra porwanego w Warszawie mężczyzny. Sytuacja dotyczyła „króla bitcoinów” i była dla nas absolutnie wyjątkowa. Musieliśmy jak najszybciej dotrzeć do stolicy – zapewniał.

W odpowiedzi na artykuł, internauci publikowali sceptyczne komentarze. Przypominali, że zawsze znajdzie się wymówka, by ominąć korek. Mało kto jednak stwierdza wprost, że jego sytuacja jest „wyjątkowa” i uzasadnia takie działanie.

W momencie publikacji rozmowy z Rutkowskim policja nie odniosła się jeszcze do materiału z jego udziałem.

twitter

Źródło: o2.pl / Wprost.pl