Joanna Racewicz o pseudotaksówkarzach: Hieny się obudziły. Zwietrzyły łatwy łup

Joanna Racewicz o pseudotaksówkarzach: Hieny się obudziły. Zwietrzyły łatwy łup

Joanna Racewicz
Joanna Racewicz Źródło: Instagram
Joanna Racewicz opublikowała obszerny wpis, w którym dzieli się z followersami smutnymi wnioskami. Dziennikarka przytacza historie oszukanych Ukraińców, na których żerują pseudotaksówkarze. „Hieny się obudziły. Zwietrzyły łatwy łup” – pisze.

Coraz więcej osób przytacza historie oszukanych Ukraińców, którzy padli ofiarami pseudotaksówkarzy. Prywatni przewoźnicy tworzą wydumane cenniki korzystając z niewiedzy przyjezdnych. Podbijają ceny do tego stopnia, że często za kurs trzeba zapłacić nawet kilkaset złotych. W takiej sytuacji była mama Joanny Moro, która po całonocnej podróży z Wilna do Warszawy dała się wykorzystać i za odcinek 3,7-kilometrowy zapłaciła 400 zł. Mimo że aktorka zgłosiła sprawę na policję, to nic nie da się z tym zrobić. – Tam powiedziano mi, że nie mogą ścigać kierowcy, ponieważ działa on jako „przewóz osób” i ma prawo do takich cen. Takie firmy nie mają tak uregulowanych cenników, jak tradycyjne taksówki. Ci przewoźnicy tylko czekają na podróżnych zza granicy, którzy nie znają takich trików ani nie są świadomi cen – powiedziała mediom Moro.

Joanna Racewicz gorzko ocenia pseudotaksówkarzy

Do sprawy odniosła się także Joanna Racewicz. W obszernym wpisie dziennikarka przytoczyła kilka historii oszukanych uchodźców i nie przebierała w słowach. „- Ile chcesz za drogę? – pyta mnie Swieta, Ukrainka z Charkowa, która utknęła w punkcie recepcyjnym w Zamościu, a chce dostać się do Warszawy. Znacie odpowiedź. Ale są też inne. W samochodzie – siostra Swiety, Olena, opowiada historię znajomych z Odessy, którym nasz »uczynny« rodak kazał zapłacić za paliwo na stacji i dać »ekstra« po stówie od osoby. Dla ułatwienia – to nie była podróż, w którą wybrał się specjalnie” – wylicza przykłady Racewicz. Dziennikarka nie omieszkała też ocenić takiego zachowania. Takie osoby nazwała „kreaturami”. Nie kryła również rozczarowania postępowaniem, które, jak sądziła, dawno za nami. „A myślałam, że dranie i szmalcownicy zostali w »lewackich« książkach o drugiej wojnie. Że już się nigdy nam nie przydarzą. Że tę lekcję odrobiliśmy i pamięć zapisała się w narodowym DNA” – czytamy pod zdjęciem. Na koniec wpisu usprawiedliwiła wszystkie osoby, które dały się oszukać. „Łatwo się nabrać, gdy obcy kraj, miasto, język, zwyczaje i waluta. Gdy w telewizji pokazują, że właśnie pali się dom, który miał być bezpiecznym schronieniem do końca życia” – gorzko zauważa. Na koniec Joanna Racewicz ostrzega wszystkich przed tego typu oszustami. „Ludzi dobrej woli jest więcej. I dobrze. Ale drani – niestety – zawsze widać lepiej. Uważajcie na nich” – czytamy.

instagramCzytaj też:
Katarzyna Cichopek pierwszy raz zabiera głos od ogłoszenia rozstania z Marcinem Hakielem

Źródło: WPROST.pl / Instagram