„Dzisiaj przeprowadziłam długą rozmowę z pracownicą Anny Lewandowskiej. Pozwu nie będzie. Ale przeprosin za groźbę pozwem też nie” – napisała Maja Staśko na Instagramie. Aktywistka opisała także kulisy rozmowy. „Usłyszałam, że lepiej się wzajemnie przeprosić i porozumieć. Od początku w tej sprawie kontaktują się ze mną wyłącznie prawnicy i (bardzo miła!) pracownica celebrytki, nigdy ona sama. Trudno więc mówić o jakimkolwiek porozumieniu. Rozmowa przez swoich pracowników milionerki grożącej pozwem z aktywistką, która nie wiedziała, czy będzie miała na życie, bo ją skrytykowała – to też niezbyt równy dialog. Trudno wejść w porozumienie z ludźmi, którzy próbowali zastraszać i uciszać, a gdy sprawa pojawiła się w mediach – zaczęli szukać »porozumienia«” – relacjonowała dalej Staśko.
W dalszej części postu aktywistka podkreślała, że to „coś znacznie więcej niż jedna afera”. „Nie chcę żyć w świecie, w którym trzeba przepraszać bogatych ludzi za krytykę. Po prostu nie. Codziennie walczę z niesprawiedliwym traktowaniem, także ze względu na majętność – nie będę teraz działać inaczej. Chociaż przykro mi, że tak to działa. Bo to coś znacznie więcej niż jedna afera. Nie jestem w stanie jednym gestem pominąć lat katowania mojego ciała przez przemysł kosmetyczny i fitness – choć bardzo bym chciała, żeby to było takie proste” – czytamy. „Chciałabym się »porozumieć«, a wszystko nagle by się zmieniło – grube ciała nie stanowiłyby tych »przed«, a producenci i celebrytki nie sprzedawaliby nam niepotrzebnych produktów, wmawiając, że nasze ciała są niedoskonałe, byleby tylko powiększać swoje fortuny. Chciałabym, bym takim jednym gestem przestała zmagać się z zaburzeniami jedzenia, a moja mama – z anoreksją” – napisała Maja Staśko i dodała, że „tak to nie działa”. Wyraziła także nadzieję, że „razem” uda się to zmienić. „Ogrom wsparcia przez te dni dał mi tyle nadziei! Serio, jesteście niesamowici, dziękuję” – napisała Maja Staśko.
Afera z „brzuchem” Lewandowskiej
Przypomnijmy – film Anny Lewandowskiej, na którym trenerka jest przebrana w tzw. „fat-suit”, wzbudził zainteresowanie internautów. Wielu użytkowników mediów społecznościowych nie kryło oburzenia, z Mają Staśko na czele. „Filmik Anny Lewandowskiej, w którym przebiera się za grubą kobietę, jest wyrazem totalnego braku empatii. Żarty z grubych osób są tak samo śmieszne jak żarty z gwałtów. Grube osoby to ludzie, nie obiekt żartów czy inwektywa. A Lewandowska nazywa swój filmik #bodypositive. To jest przeciwieństwo ciałopozytywności! Superszczupła laska, którą stać dosłownie na wszystko, każdy zabieg upiększający i usługę, i która ma mnóstwo czasu, by ćwiczyć – w stroju grubej osoby wywija śmiesznie do kamery. No naprawdę, boki zrywać” – mogliśmy przeczytać na Instagramie.
Czytaj też:
Anna Lewandowska w ogniu krytyki za nagranie ze sztucznym brzuchem. Trenerka przeprasza urażonych
Anna Lewandowska: Jeśli uraziłam kogoś swoim filmem, to bardzo przepraszam
Anna Lewandowska odniosła się do sprawy w komentarzu pod postem aktywistki. „Szanowna Pani, nigdy moim zamiarem nie było robienie sobie żartów z osób otyłych, a to sugeruje Pani w swoim wpisie. Zawsze powtarzam, że najważniejsze jest zdrowie, zawsze powtarzam, że najważniejsza jest konsultacja z lekarzem. Jeśli uraziłam kogoś swoim filmem, to bardzo przepraszam, ale zupełnie nie było to moim celem. To była odpowiedź na pewne komentarze i opinie odnośnie kobiet” – pisała.
Czytaj też:
Fatfobia Anny Lewandowskiej. „Oddajmy głos grubym”