Mowa o wydarzeniach, które opisane zostały w Ewangelii św. Jana. Chodzi o uzdrowienie niewidomego mężczyzny przez Jezusa. W filmie postać tę zamieniono na kobiecą, ale nie to wywołało największy opór u odgrywającego rolę Zbawiciela aktora. Joaquin Phoeanix nie mógł pogodzić się ze sposobem, w jaki doszło do cudu. Ewangelista opisał to następująco: „... [Jezus – red.] splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny i nałożył je na oczy niewidomego i rzekł do niego: »Idź, obmyj się w sadzawce Siloam« – się tłumaczy: Posłany. On więc poszedł, obmył się i wrócił widząc” (cytat za Biblią Tysiąclecia – red.).
– Znałem tę scenę z Biblii, ale chyba nigdy się nad tym nie zastanawiałem – wspominał Joaquin Phoenix. – Kiedy doszło co do czego, pomyślałem sobie: nie zamierzam wcierać brudu w jej oczy. Kto do cholery by tak zrobił? To nie ma sensu. Okropny pomysł na przywrócenie wzroku – relacjonował aktor. Ostatecznie odtwórca roli Jezusa zdecydował się na odegranie tej sceny niezgodnie z Pismem Świętym i potarcie oczu niewidomej poślinionym palcem.
– W pewien sposób mnie to uwolniło, bym mógł zrozumieć, co jest najprawdziwsze w tamtej chwili. Nie chodził o prawdziwy cud, . Ale o to, że ktoś, kto jest lekceważony prze społeczeństwo, wreszcie został zauważony, zaopiekowano się nim i zachęcono do tego, by stał się częścią społeczności. Dla mnie to jest cudem. Jest coś głęboko pięknego w tym odczuciu – tłumaczył Phoenix, w nawiązaniu do biblijnej historii o przyprowadzeniu niewidomego do Jezusa.
Czytaj też:
Pierwszy teaser filmu „Joker”. Jak w tej roli wypada Joaquin Phoenix?