Zrobił nowy film dla Netflixa. Wyznaje: Presję to ja czułem przy „Znachorze”

Zrobił nowy film dla Netflixa. Wyznaje: Presję to ja czułem przy „Znachorze”

Dodano: 
Michał Gazda na planie filmu „Napad”
Michał Gazda na planie filmu „Napad” Źródło: Netflix / Bartosz Mrozowski
Na Netflix pojawił się nowy polski film od twórcy zeszłorocznego ciepło przyjętego „Znachora”. „Napad” przenosi widzów do trudnych dla wielu Polaków lat 90. O rozliczeniu się na ekranie z tym czasem, współpracy z Olafem Lubaszenko i pomyśle na film, opowiedział nam jego reżyser Michał Gazda.

Gabriela Keklak: Czy po tak wielkim sukcesie „Znachora” rośnie presja? Pojawiają się w pana głowie porównania, myśli pan o tym, co zadziałało przy tamtym filmie i może zadziałać i w przypadku tego?

Michał Gazda: Szczerze? Presję to ja czułem przy „Znachorze”, to był rodzaj takiego twórczego poczucia odpowiedzialności, którego chciałbym jeszcze doświadczyć. To było jednak zmierzenie się z legendarnym tematem i postacią wdrukowaną w świadomość widzów od pokoleń, niewyobrażalnymi oczekiwaniami, ogólnonarodową dyskusją i tak dalej. Więc w tamtym przypadku rzeczywiście było trudno ominąć to w głowie. Myślę, że było to doświadczenie z gatunku once in the lifetime. Natomiast teraz, w wypadku „Napadu”, bardzo mi oczywiście zależało, żeby nie zejść poniżej pewnego poziomu i żeby dostarczyć kolejną emocjonalną, jakościową opowieść. Też – nie ukrywam – było to dla mnie wyzwalające, ponieważ ten film gatunkowo, stylistycznie i pod każdym innym względem, jest na drugim biegunie niż baśniowy „Znachor”.