„Teoria spisku”, inteligentny thriller z 1997 roku, dziś nabiera nowego znaczenia i powraca na ekrany jako nauczka, że czasem nawet szaleńcy mogą mówić prawdę.
Mel Gibson jako paranoiczny taksówkarz
Jerry Fletcher (Mel Gibson) to nowojorski taksówkarz z obsesją na punkcie spisków. Uroczo ekscentryczny i pozornie nieszkodliwy, w rzeczywistości żyje w stanie permanentnego zagrożenia. Wydaje własny, niszowy biuletyn, który śledzi zaledwie pięć osób. W nim demaskuje rzekome działania „ciemnych sił” – od programów wojskowych po fluoryzację wody przez rząd USA.
Jego mieszkanie przypomina bunkier, pełne zabezpieczeń i pułapek. Fletcher obsesyjnie analizuje wiadomości, a jego paranoja wydaje się zakorzeniona w niejasnej przeszłości, której sam nie potrafi sobie przypomnieć.
„Teoria spisku” w wirze sensacyjnych wydarzeń
Jedyną osobą, której Jerry ufa, jest Alice Sutton (Julia Roberts) – młoda prawniczka z Departamentu Sprawiedliwości. Kobieta regularnie wysłuchuje jego opowieści z mieszanką współczucia i powątpiewania. Wszystko się zmienia, gdy Jerry zostaje porwany przez agentów tajemniczego doktora Jonasa (Patrick Stewart), a w ciągu jednego dnia giną wszyscy subskrybenci jego biuletynu. Wtedy Alice zaczyna zadawać sobie pytanie: co, jeśli Jerry naprawdę miał rację?
Thriller, który trzyma w napięciu do ostatniej minuty
„Teoria spisku” to nie tylko kino akcji, ale też opowieść o zacieraniu się granicy między fikcją a rzeczywistością. Scenariusz pełen zwrotów akcji i napięcia trzyma w niepewności aż do ostatnich scen. Film w reżyserii Richarda Donnera łączy paranoiczny klimat z elementami klasycznego thrillera, zapewniając widzom emocjonującą, wyjątkowo aktualną historię. Zobaczymy ją już dziś, w środę 30 lipca o godz. 20:00 na antenie Warner TV.
Czytaj też:
Polacy go kochają. Kultowy serial komediowy wraca do telewizji!Czytaj też:
Zła wiadomość dla telewidzów. TVP każe nam czekać na szpiegowski hit