Wiktor Krajewski: Wiesz może, co spowodowało, że jest taki popyt na ciebie?
Wiktor Dyduła: Nie mam zielonego pojęcia.
Może trafiłeś na swej drodze na mądrych ludzi, którzy ci pomogli i określili dobry azymut?
Tak, zdecydowanie ludzie mieli na to wszystko ogromny wpływ. Program („The Voice of Poland” – red.) nie był moim początkiem muzycznej przygody, bo przed programem jeszcze w liceum miałem swój zespół. Po programie trafiłem na menedżera, z którym się świetnie zrozumiałem, a wytwórnia, mimo że nie wygrałem, zdecydowała się podpisać ze mną kontrakt. Trafiłem na odpowiednich ludzi, mamy podobny cel, podobny vibe.
Studiowałem marketing, więc rozumiem też rzeczy pragmatyczne, które muszą być spełnione, żeby w czasach bardzo dużej ilości treści jednak być zauważonym. I jestem chyba szczery, może ludzie w czasach wszechogarniającego fałszu na social mediach, widzą we mnie wartość i mi zwyczajnie wierzą.
Przychodzi do ciebie wytwórnia, mówi: „Masz tu kontrakt, podpisz go”. Trafiasz na człowieka, który mówi, że będzie twoim menadżerem, obiecuje „osiągniemy razem sukces”. Co sobie wtedy myślałeś?
Mój menedżer nie mówił, że osiągniemy razem sukces. I to mi się w nim podobało, że u niego nie było żadnych obietnic.
Powiedział: „Popracujmy, zobaczymy, czy w ogóle się rozumiemy, czy dobrze się ze sobą czujemy”.
Nie mieliśmy konkretnych celów, ale chcieliśmy robić muzykę. Michał załatwił pierwsze występy, żebym oswajał się ze sceną. Graliśmy przed chłopakami z Afromental, potem przed Mrozem. Oczywiście, że się bałem tego w co wchodzę, bo krążą opinie o dużych wytwórniach, że nie robią z artystą nic, tylko wyciskają go jak gąbkę. Ale już na początku odniosłem wrażenie, że właśnie w Universalu trafiłem na osoby, które po pierwsze bardzo dużo słuchają muzyki, a po drugie znają się na tej działce, jak mało kto.
Czemu nie dostałeś się do studium wokalno-aktorskiego w Gdyni?
Nie dostałem się, bo zapomniałem tekstu podczas etapu recytatorskiego.
A co recytowałeś?
Ostatecznie „Ojcze Nasz”...
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.