Z zawodowego punktu widzenia – wolę oglądać tych aktorów, o których mniej wiem. O których życiu prywatnym mniej wiem. Oni dla mnie są bardziej wiarygodni. Im więcej wiem o danej postaci, tym później trudniej mi uwierzyć w fikcję, którą tworzy na ekranie, zwłaszcza jeżeli gra postaci od siebie odległe – mówi w podcaście „Wprost Przeciwnie” Leszek Lichota. 31 stycznia na platformie Max premierę będzie miał serial „Przesmyk” z Lichotą w jednej z ról. – Grając w „Przesmyku” mam poczucie rozdziewiczenia „szpiegowskiego” – dodaje aktor.
Paulina Socha-Jakubowska, „Wprost”: Faktycznie w ramach przygotowań do kręcenia serialu „Przesmyk” spotykaliście się z ludźmi wywodzącymi się z „wywiadu”?
Leszek Lichota: Mieliśmy spotkanie z paroma osobami, które funkcjonowały „w okolicach” dyplomacji, która ociera się o służby wywiadowcze. Bardzo to było pomocne w konstruowaniu bohaterów, byśmy poradzili sobie z naszymi wyobrażeniami na temat tego, jak taki agent powinien wyglądać, jak się zachowywać, jak działać.
Każdy z nas ma jakieś wyobrażenie, mamy „wiedzę” ukształtowaną przez popkulturę i trzeba było to wszystko pozdzierać i zobaczyć, że to jest o wiele mroczniejsza, o wiele bardziej niebezpieczna praca…Słuchanie podcastu i czytanie całości treści w dniu premiery nowego odcinka dostępne jest jedynie dla stałych Czytelników „WPROST PREMIUM”. Zapraszamy.
Odcinek dostępny jest w ramach promocji:
Ale z drugiej strony twórcy „Przesmyku” zaznaczają, że to jest fikcja.

Źródło: Wprost
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.