Maryla Rodowicz o „klęsce urodzaju”: Nie wiem co wybrać

Maryla Rodowicz o „klęsce urodzaju”: Nie wiem co wybrać

Maryla Rodowicz
Maryla Rodowicz Źródło: Archiwum prywatne
Matę kocham. Mata czy Young Leosia budzą mój zachwyt i podziw. Skojarzenia w ich tekstach są niesamowite. Kiedyś autorom nie przyszłyby one do głowy, w tekstach stawiano na poetyckość. Teksty były o jeziorach, o mgłach nad nimi, a teraz? – zauważa Maryla Rodowicz.

Wypuściła pani nową wersję piosenki „Sing, sing, z Mrozem. Będzie kontynuacja tego projektu z innymi piosenkami?

To jest pomysł na całą płytę, a Mrozu poszedł na pierwszy ogień. Podoba mi się bardzo to, co tworzy. Że jest bezkompromisowy, konsekwentny w tym, co robi. Byłam niedawno na jego koncercie w Teatrze Roma i ludzie zafascynowani stali przez dwie godziny. Stali, śpiewali, podskakiwali. Oczywiście ja też stałam.

Mój problem z przygotowaniem programu koncertowego polega na klęsce urodzaju, mam tak bogaty repertuar, że często nie wiem, co wybrać. Mam tyle piosenek, że zawsze głowię się, jak ułożyć program, żeby wszyscy byli zadowoleni.

Od trzech lat gram koncerty akustyczne, są to bardziej kameralne wersje utworów. Często decyduję się na numery, których ludzie jeszcze nie mieli okazji poznać. A potem widzę, że wzruszają się, płaczą, cieszą. Wielkie emocje. Nie zawsze te piosenki nadają się do grania na koncertach plenerowych, to inne klimaty.

Z jednej strony dziś dominuje elektronika, proste teksty. A z drugiej np. Mata czy Young Leosia budzą mój zachwyt i podziw. Zwłaszcza Matę kocham.

Artykuł został opublikowany w 25/2024 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.