„Milionerzy” to hit stacji TVN już od ponad 20 lat. Przez cały ten czas program prowadzi Hubert Urbański. „Milionerzy” przyciągają tłumy widzów przed telewizory i cieszą się popularnością, która nie słabnie. Pytania wciąż za to potrafią zaskakiwać zarówno widzów, jak i uczestników. Ci drudzy mogą jednak zawsze liczyć na trzy koła ratunkowe – pół na pół, pytanie do publiczności i telefon do przyjaciela. O ile dwa pierwsza są jasne i oczywiste, o tyle ostatnie koło ratunkowe zaskakuje. Hubert Urbański ujawnił, jak wygląda w rzeczywistości.
Hubert Urbański zdradził sekret „Milionerów”
Każdy, kto ogląda „Milionerów”, prawdopodobnie wyobraża sobie, że „telefon do przyjaciela” polega na wykonaniu telefonu do osoby, która przebywa w domu. Okazuje się, że nic bardziej mylnego! Hubert Urbański ujawnił w programie „To się kręci!”, jak w rzeczywistości wygląda to koło ratunkowe.
– Razem z zawodnikiem do studia przyjeżdża również osoba towarzysząca, która ma być pod telefonem, czyli przyjaciel. Robimy zdjęcie tej osoby i ta pani lub ten pan jest na terenie studia w osobnym pomieszczeniu razem z jednym z naszych pracowników, czeka przy biurku pod telefonem na taką ewentualność, by pomóc – powiedział.
Co ciekawe, mimo że program od niemal 20 lat jest emitowany na ekranach telewizorów, a uczestnicy mają wsparcie w postaci kół ratunkowych, to jednak tylko pięciu osobom udało się wygrać okrągły milion złotych. Ostatnim zwycięzcą był Tomasz Orzechowski. Uczestnik wystąpił nawet w „Dzień dobry TVN”, gdzie przyznał, że... wydał już całą wygraną kwotę. Z kolei ostatnio jedna uczestniczka przekonała się, że nie warto ufać kołom ratunkowym w 100 procentach. Postawiła na odpowiedź, którą wytypowała publiczność i przegrała dużą kwotę pieniędzy.
Czytaj też:
„Milionerzy”. Uczestniczka walczyła o pół miliona. Publiczność nie pomogłaCzytaj też:
Znikający chińscy miliarderzy. Prezes banku „odnalazł się” i bez słowa wrócił do pracy, ale nie wszyscy mieli tyle szczęścia