„Fightclub” z innym zakończeniem? Chińska cenzura dobrała się do kultowego filmu

„Fightclub” z innym zakończeniem? Chińska cenzura dobrała się do kultowego filmu

Kadr z filmu „Podziemny krąg” (1999)
Kadr z filmu „Podziemny krąg” (1999) Źródło: Fox 2000 Pictures
„Fightclub” czyli po polsku „Podziemny krąg” to książka i film, które przez wielu otaczane są szczególnym uwielbieniem. Fanom z pewnością nie spodoba się informacja o tym, iż zakończenie ich ulubionego filmu zostało w Chinach całkowicie usunięte.

Pierwsza zasada „Podziemnego kręgu”? Nie zmieniamy zakończenia „Podziemnego kręgu”. Chińska cenzura właśnie złamała ten znany wszystkim fanom „Fightclubu” (i kina w ogóle) przepis. Umówmy się – generalnie usuwanie czy przekręcanie zakończeń filmów to coś, czego nikt nie chce oglądać. Tylko w skrajnych przypadkach (ostatni sezon „Gry o tron”?) kinomaniacy sami domagają się zmian w tym zakresie. Większość widzów szanuje wizję twórców i akceptuje, że zakończenie jest jedno, stałe.

„Podziemny krąg” w reżyserii Davida Finchera to przecież jedna z tych produkcji, przez które wiele osób zakochuje się w filmach. Kreacja stworzona przy pomocy Edwarda Nortona i Brada Pitta doskonale przeniosła na ekran świetną powieść „Chucka Palahniuka” o tym samym tytule. Jej anarchistyczne przesłanie swoją kulminację znajduje właśnie w końcówce, bez której ten film traci naprawdę wiele.

Tencent zmienia zakończenie „Podziemnego kręgu”

Posiadacze nowej chińskiej platformy streamingowej Tencent Video zauważyli, że na ich sprzętach film „Fightclub” kończy się zupełnie inaczej niż w oryginale. Zamiast sceny w wieżowcu mamy po prostu planszę z komunikatem informującym o aresztowaniu wszystkich przestępców przez policję i powstrzymanie zaplanowanych eksplozji. Dowiadujemy się też, że główny bohater został oddelegowany na leczenie do zakładu psychiatrycznego, po którym mógł wrócić do społeczeństwa.

Nie trzeba chyba dodawać, że fani „Podziemnego kręgu” w Chinach nie byli zachwyceni wprowadzoną zmianą. Tencent nie skomentował jednak całej afery.

Czytaj też:
Disney+ znów krytykowany za cenzurę. Tym razem także za jej jakość