Piotr Jacoń w czerwcu tego roku na łamach „Repliki” opowiedział o swojej transpłciowej córce. Na podstawie swoich doświadczeń napisał też książkę „My, trans”. Teraz w rozmowie z Wirtualną Polską podał, co musi zrobić osoba, która zdecyduje się na korekcję płci. Jak się okazuje, jedyną możliwością jest złożenie przez dziecku pozwu przeciw własnym rodzicom. – Dziecko musi mnie pozwać, oskarżyć o to, że wraz z żoną źle określiliśmy jego płeć przy narodzinach – mówił.
Jacoń o rozprawach sądowych
Jacoń podał, że jego rodzina jest teraz „na etapie rozpraw sądowych”, a jego dziecko nie ma jeszcze nowego dowodu.
– Absurd tej sytuacji demaskuje się na każdym kroku. Córka mieszka w Warszawie, ja tam pracuję, ale dom jest w Trójmieście, więc wziąłem od niej pozew przeciwko nam i samodzielnie złożyłem go w sądzie w Gdańsku. Żeby było szybciej. Po pół roku przyjechaliśmy żoną i z Wiktorią na rozprawę. (...) Byliśmy bardzo zestresowani, spięci. Wchodzimy na salę, trzymając się za ręce, i pierwszy komunikat, który słyszymy od sądu, to, że pani powinna usiąść po tej stronie, a państwo naprzeciwko. Jako oskarżeni i strona pozywająca – opowiedział. Później jego córka proszona była także przez sąd o podanie swojego starego imienia. Gdy zrobiła to cicho, sąd upomniał ją, aby powiedziała głośniej. – I w tym momencie się rozpadła. Zaczęła płakać – mówił.
Klauzula sumienia
Dziennikarz podkreślił, że nigdy nie przestanie się martwić o swoje dziecko przez to, jak polskie państwo traktuje osoby trans. – Bo może ktoś w pewnym momencie zacznie do niej w gabinecie lekarskim mówić per „pan”, bo zasłoni się klauzulą sumienia – wyjaśnił.
Czytaj też:
„Dom Gucci”. Scott odpowiada na zarzuty Partizi Gucci. „Nie przejmuję się tym”