W wywiadzie dla „Vogue’a” Marieta Żukowska została zapytana o to, czego nauczyła ją pandemia koronawirusa. – Tego, jak niewiele potrzebujemy do szczęścia. Kawałek ogrodu, w którym możemy napić się kawy. Spacer po lesie lub parku. Rozmowa z przyjacielem. To jest luksus. A nie pobyt w hotelu na Lazurowym Wybrzeżu. To lekcja, którą odrobiłam trzy lata temu. Przeżyłam wtedy wypadek. Byłam o włos od śmierci – powiedziała aktorka. Żukowska szczegółowo zrelacjonowała zdarzenie, do którego doszło podczas pracy na planie. – Na planie zdjęciowym spadłam piętro niżej i uderzyłam głową o betonowe schody. Wylądowałam w karetce. Myślałam, że to jest koniec. To był moment graniczny. Moje życie zmieniło się o 180 stopni – przekazała.
„Jak tabletka na depresję”
– Wtedy przewartościowałam swoje życie. Zrozumiałam, że najważniejsi są moi najbliżsi. Zaczęłam jeszcze bardziej doceniać najprostsze aktywności. Może pandemia też przypomni ludziom o najważniejszych wartościach? O byciu ze sobą, poczuciu wspólnoty i bliskości. Zaspokojenie tych potrzeb działa na nas jak tabletka na depresję. My naprawdę nie potrzebujemy wiele do szczęścia. Człowiek ma nadzwyczajną umiejętność adaptacji. Musimy tylko to sobie uświadomić – powiedziała aktorka w wywiadzie dla „Vogue’a”. Marieta Żukowska przekazała również, że „w czasie pandemii starała się wspierać wszystkich swoich fanów w mediach społecznościowych”. – Pokazywałam im, jak radzę sobie ze stresem jako aktorka, jak stosuję medytacje i różnego rodzaju wizualizacje. Wiele dziewczyn mi potem dziękowało. Najlepsza recenzja w prasie, jaką dostałam, nie dała mi tyle, ile komentarze od serca od osób obserwujących mnie na Instagramie. Czysta radość, że mogłam jakoś ich pokrzepić – opisała.
Czytaj też:
Martyna Wojciechowska padła ofiarą oszustwa. „Nie wierzcie w to!”