Będzie serial „Pewnego razu... w Hollywood”? Brad Pitt zdradził szczegóły

Będzie serial „Pewnego razu... w Hollywood”? Brad Pitt zdradził szczegóły

Kadr z filmu „Pewnego razu... w Hollywood”
Kadr z filmu „Pewnego razu... w Hollywood” Źródło: Bona Film Group
Film „Pewnego razu... w Hollywood” wciąż przyciąga tłumy do kin. Tymczasem Brad Pitt, który wciela się w 9. obrazie Quentina Tarantino w Cliffa Bootha, zdradził, że pojawić się może mini-serial – wydłużona wersja filmu.

Na początku tego tygodnia w magazynie „New York Times” pojawił się osobisty wywiad z Bradem Pittem, zawierający jego przemyślenia na temat sławy i wyznanie, że zmaga się z alkoholizmem. Dziennikarz Kylie Buchanan opublikował teraz w sieci kilka szczegółów z rozmowy z Pittem, które nie znalazły się w artykule. Dzięki temu dowiedzieliśmy się, że Quentin Tarantino myśli o tym, aby rozszerzyć film „Pewnego razu... w Hollywood” o mini-serial, który miałby się pojawić na jednej z platform streamingowych. – Mówił o tym. To bardzo ekscytujący pomysł – mówił aktor.

twitter

Pitt wyjaśnił także, dlaczego jego zdaniem mini-seria, która byłaby dopełnieniem filmu Tarantino, to dobry pomysł. – Jestem ciekawy tego, czy sama idea filmu przetrwa. To, co zauważyłem po młodszym pokoleniu, to że są przyzwyczajeni do otrzymywania dużej ilości informacji w znacznie szybszym tempie i są bardziej skłonni do oglądania krótkiej odcinkowej serii, w której możesz pozostać tak długo, jak zechcesz, albo wyskoczyć, gdy się nudzisz – powiedział.

Aktor dodał, że podczas gdy kocha doświadczenie pójścia do kina w celu obejrzenia filmu, które – jak przypuszcza – było jednym z głównych elementów najnowszego hitu Tarantino, uważa, że serial mógłby zapewnić większą swobodę w rozwoju historii i postaci. – Patrzę na seriale i zdaje sobie sprawę z tego, że można tam poświęcić znacznie więcej czasu na budowanie postaci i opowieści, badania zakamarków, do których możesz nie zawsze dojść w filmie – tłumaczył.

Przypomnijmy, podobny zabieg został zastosowany przy okazji filmu „Nienawistna ósemka” Quentina Tarantino z 2015 roku. Na Netfliksie pojawiła się wydłużona wersja westernu. Film podzielono na cztery części, z których każda trwa ponad 50 minut i została wzbogacona o nieprezentowane wcześniej wątki. Każdy z nich zawiera też intro i przypomnienie, co wydarzyło się poprzednio.

Jakie ciekawostki kryje najnowsze dzieło Tarantino?

Tytuł filmu
Tytuł „Pewnego razu... w Hollywood” nawiązuje do spaghetti westernu „Pewnego razu na Dzikim Zachodzie” z 1968 roku w reżyserii Sergio Leone. Jest on uważany za szczytowe osiągnięcie tego gatunku. Tytuł jest też nawiązaniem do filmu tego samego reżysera, zatytułowanego „Dawno temu w Ameryce” z 1984 roku. Tarantino chciał zapewne zwrócić uwagę na to, jak bardzo znany włoski reżyser wpłynął na jego własną ścieżkę kariery.

Nawiązania do „Bękartów wojny” i „Django”
W „Pewnego razu... w Hollywood” Rick Dalton leci do Włoch, aby nakręcić tam kilka spaghetti westernów dla reżyserów Sergio Corbucci i Antonio Margheriti. Pierwszy z nich nakręcił prawdziwy film zatytułowany „Django” w 1966 roku. Opowiada on o tajemniczym rewolwerowcu, który po utracie ukochanej przemierza Dziki Zachód z trumną zawierającą karabin maszynowy. Film ten był inspiracją dla amerykańskiego westernu w reżyserii samego Quentina Tarantino o tym samym tytule z 2012 roku. Jeżeli chodzi o nazwisko Antonio Margheriti – fani Tarantino pamiętają zapewne, że pojawia się ono w filmie „Bękarty Wojny” z 2009 roku. Przedstawia się tak w jednej ze scen aktor Eli Roth. W 9. filmie Tarantino nie brakuje też innych nawiązań do „Bękartów wojny” – jako przykład można podać scenę, w której Rick Dalton pali żywcem przy pomocy miotacza ognia bandę nazistów siedzących przy stole.

Krzyk Wilhelma
Podczas sceny z fikcyjnego serialu „Bounty Law”, w którym gra Rick Dalton, jest scena, w której mężczyzna spada z dachu. Słyszymy wtedy tzw. krzyk Wilhelma, efekt dźwiękowy stosowany w niezliczonych filmach i programach telewizyjnych od lat 50 XX wieku. Charakterystyczny krzyk był wykorzystywany tak wiele razy, że stał się czymś w rodzaju żartu dla twórców filmowych. Efekt ten pojawia się też w innych filmach Tarantino, m.in. w produkcji „Kill Bill”.

Melody Ranch
Miejsce, w którym kręcony jest serial „Bounty Law” w „Pewnego razu... w Hollywood” to Melody Movie Ranch w Kalifornii. W tym samym miejscu rozgrywała się akcja „Django” Quentina Tarantino.

Nawiązania do prawdziwych filmów i seriali
Rick Dalton w filmie „Pewnego razu... w Hollywood” gra w serialu „The FBI”, prawdziwej produkcji, którą nadawała stacja ABC TV w latach 1965-1974. Wciela się tam w postać Michaela Murtaugha, oryginalnie graną przez Burta Reynoldsa. Początkowo Burt Reynolds miał wcielić się w 9. filmie Tarantino w postać George'a Spahna, mężczyzny, który wynajmuje ranczo bandzie Mansona, jednak aktor zmarł, nim doszło do zdjęć. Rola ta ostatecznie przypadła Bruce'owi Dernowi, który grał w serialu „Lancer” (1968-1970), do którego w „Pewnego razu... w Hollywood” jest zresztą także mnóstwo nawiązań. W całym filmie występują ukłony w stronę ogromnej ilości seriali i filmów z tamtych lat. Na jednym z przystanków widać np. plakat „Fright Night” – programu telewizyjnego, nadawanego w latach 1970-1981. Na jednym z kin widnieje z kolei tytuł prawdziwego filmu z 1968 roku „The Night They Raided Minsky's” w reżyserii Williama Friedkina. Rick Dalton tańczy też w programie „Hullabaloo” – prawdziwej serii nadawanej przez NBC od 1965 do 1966 roku, śpiewając piosenkę z 1965 roku, zatytułowaną „The Green Door” Jima Lowe'a. W telewizji reklamowany jest też film „Słodka trucizna” z 1968 roku.

Obsada
Quentin Tarantino uwielbia obsadzać w swoich filmach tych samych aktorów, z którymi pracował już przy wcześniejszych produkcjach. Dla przykładu, w scenie z serialu „Bounty Law” zauważycie Michaela Madsena, który pojawił się m.in. w „Kill Billu”, „Wściekłych psach” czy „Nienawistnej ósemce”. Inny ulubieniec Tarantino, Tim Roth miał zagrać kamerdynera Jaya Sebringa. Ostatecznie scena z nim została usunięta z filmu, jednak jest on wspomniany w napisach końcowych. Podczas gdy Uma Thurman i Bruce Willis nie pojawiają się w filmie, grają w nim ich córki – Maya Hawk i Rumer Willis. Kurt Russel wciela się w kaskadera Randy'ego. W podobnej roli pojawia się on w „Grindhouse: Death Proof” z 2007 roku. Inna aktorka znana z filmów Tarantino – Zoë Bell – zwalnia w jednej ze scen 9. filmu Tarantino Cliffa Bootha po tym, jak bije się on z Bruce'em Lee.

Banda Mansona
Podczas gdy fabuła filmu skupia się po części na działalności bandy Charlesa Mansona, aktor grający przywódcę sekty pojawia się tylko w jednej scenie „Pewnego razu... w Hollywood”. Manson przyjeżdża pod dom Sharon Tate i Romana Polańskiego małym samochodem, który wyraźnie służył kiedyś do sprzedawania lodów. Takim pojazdem miał też w prawdziwym życiu poruszać się Manson. W pierwszej scenie filmu widzimy członków sekty Mansona przegrzebujących śmietniki. Słuchać, jak śpiewają piosenkę „I'll Never Say Never To Always” – to prawdziwa piosenka napisana przez Mansona. Podczas tej sceny młode kobiety stoją pod muralem, na którym znajduje się plakat filmu „Olbrzym” – prawdziwej produkcji z 1956 roku, ostatniego filmu, w którym przed śmiercią zagrał James Dean.

Prawdziwe postaci w filmie
Wiele postaci w filmie „Pewnego razu... w Hollywood” było wzorowanych na prawdziwych gwiazdach tamtych lat. Wiele z nich zaobserwować można na imprezie w Playboy Mansion. Widzimy tam m.in. aktora Steve'a McQueena (Damian Lewis), który był wielką inspiracją dla postaci Ricka Daltona. Co więcej, Rick opowiada w jednej ze scen, że był na castingu do filmu „Wielka ucieczka” (1963) - prawdziwej produkcji, w której główną role odegrał właśnie McQueen. Dzięki rozwojowi techniki w „Pewnego razu... w Hollywood” widzimy w jednej z prawdziwych scen w tym filmie Daltona zamiast niego. Film ten okazał się przełomowy w karierze McQueena i ugruntował mu wysoką pozycję w Hollywood. Na imprezie w willi Playboya pojawiają się także członkowie zespołu The Mamas & the Papas, którzy porywają do tańca Sharon Tate. W wieczór, w którym doszło do morderstw na Cielo Drive 10050, słyszymy piosenkę tego zespołu, zatytułowaną „Straight Shooter”. Ta sama piosenka została użyta w trailerze filmu „Pewnego razu... w Hollywood”. W prawdziwym życiu, nuty do tej piosenki zostały znalezione na pianinie w domu Tate, tuż po dokonanych morderstwach.

Włamanie do domu Ricka Daltona
Jeżeli już obejrzeliście film, wiecie doskonale, że członkowie bandy Mansona pod koniec wybierają się do domu Ricka Daltona, nie zaś do posiadłości Sharon Tate. Mimo to, zachowane zostały niemal wszystkie szczegóły dotyczące tej nocy w odniesieniu do aktorki. Kiedy po raz pierwszy dochodzi do włamania grany przez Austina Butlera Tex Watson mówi do Cliffa Bootha: „I'm the devil, and i'm here to do the devil's business”. Watson miał wypowiedzieć te same słowa po tym, jak włamał się do domu Tate. Margot Robbie, która wciela się w Sharon Tate, miała na sobie podczas filmu prawdziwą biżuterię należącą niegdyś do aktorki. Podarowała ją jej na potrzeby filmu rodzina Tate.

Prawdziwe miejsca w filmie
W noc morderstwa Tate i jej przyjaciele wybrali się razem do restauracji El Coyote. W filmie, gdy aktorka zmierza w kierunku drzwi do tego miejsca, zauważa, że w kinie dla dorosłych, nazwanym wówczas Eros Europa i umiejscowionym niedaleko restauracji, odbywa się premiera. Dziwi się, że nadeszły czasy, w których filmy porno mają swoje premiery. W rzeczywistości tego dnia odbyła się tam rzeczywiście premiera, a dodatkową ciekawostką jest to, że kino, dziś nazwane Beverly Cinema, należy teraz do samego Quentina Tarantino. Rick Dalton spotyka się na początku filmu z producentem Marvinem Schwarzem w restauracji Musso & Frank Grill, najstarszej restauracji w Hollywood, otwartej w 1919 roku. Jej właściciele wypożyczyli nawet ekipie dokładnie te naczynia, na których podawali potrawy w latach 60. W jednej ze scen widzimy, że Booth odbiera Ricka z lokalizacji, w której znajduje się Columbia Pictures. Teraz wytwórnia ta jest częścią Sony i odpowiadała za produkcję „Pewnego razu... w Hollywood”. Na jednej ze ścian wytwórni widać ogromny plakat filmu „Zabawna dziewczyna” z 1968 roku – hitu z Barbrą Streisand w roli głównej. Inna słynna lokalizacja pojawia się też w wielu filmach i serialach. Kiedy Cliff, Rick i jego nowa żona wracają z Rzymu, przechodzą obok utrzymanej w niebieskich tonach mozaikowej ściany, znajdującej się na lotnisku w Los Angeles. To ta sama ściana, którą widzimy na początku filmu „Jackie Brown” (1997) Tarantino. Widzimy ją też w jednym z epizodów serialu „Mad Men”, czy w filmie „Absolwent” z 1967 roku.

Cliff Booth
Postać grana przez Brada Pitta nawiązuje do wielu sławnych w tamtym czasie kaskaderów, w tym do Gary'ego Kenta – który rzeczywiście pojawił się na ranczo Spahna, gdzie mieszkała banda Mansona. Scena, w której Booth decyduje się podwieźć na ranczo Pussycat (Margaret Qualley), jest natomiast nawiązaniem do historii Dennisa Wilsona, członka grupy The Beach Boys, który w prawdziwym życiu tak trafił do domu Spahna. Ukłonem w stronę lat 60. i dzieciństwa Tarantino, było także posadzenie Cliffa za kierownicą Volkswagena Karmann Ghia – taki sam samochód miał ojciec reżysera, gdy ten był małym chłopcem.

Red Apple
Jeżeli opuściliście kino przed tym, jak zapaliły się lampy, mogliście ominąć jedną dosyć kluczową dla samego Tarantino scenę. W każdym jego filmie pojawia się paczka papierosów zwanych „Red Apple”. Rick reklamuje markę w krótkim wideo w trakcie napisów końcowych. Wspomina, że „Red Apple” są na rynku od 1862 roku.
Czytaj też:
Serial „Władca Pierścieni”. Will Poulter zagra jedną z głównych ról

Galeria:
Zdjęcia z planu i fotosy z filmu "Pewnego razu w Hollywood" ("Once Upon a Time in Hollywood")
Źródło: The New York Times / Wprost.pl