Była w sekcie Mansona, obejrzała film „Pewnego razu... w Hollywood”. Co o nim myśli?

Była w sekcie Mansona, obejrzała film „Pewnego razu... w Hollywood”. Co o nim myśli?

Kadr z filmu „Pewnego razu... w Hollywood”
Kadr z filmu „Pewnego razu... w Hollywood” Źródło: Bona Film Group
65-letnia Dianne Lake miała zaledwie 14 lat, kiedy natknęła się na grupę Charlesa Mansona i została tym samym najmłodszym z jej członków. W kobietę wciela się w filmie „Pewnego razu... w Hollywood” aktorka Sydney Sweeney. Lake obejrzała już film i podzieliła się spostrzeżeniami na ten temat w rozmowie z „The Daily Beast”.

UWAGA! Artykuł zawiera spoilery dotyczące filmu „Pewnego razu... w Hollywood”!

Dianne Lake pochodzi z Minnesoty i przyjechała do Kalifornii w 1965 roku z matką, dwójką młodszego rodzeństwa i ojcem, który był malarzem. Planowali zostać hipisami, brać narkotyki i żyć według słynnej wówczas maksymy Timothy'ego Leary'ego, psychologa i entuzjasty używek: „Turn on, tune in, drop out” („Włącz się, dostrój, odpadnij” – red.).

Czytaj też:
Powstaje serial o Timothym Learym. W głównej roli Woody Harrelson

Przez wiele dni rodzina tułała się po różnych domach, kempingach czy mieszkała na publicznych plażach. W końcu Lake poinformowała rodziców, że zamierza się od nich odłączyć, a jej rodzice nawet sporządzili jej specjalną nieformalną notatkę, ogłaszając, że jest emancypowanym nieletnim. W wieku 14 lat, po nieudanej podróży z handlarzem narkotyków do San Francisco, Lake znalazła się na ranczo, zamieszkanym przez grupę Mansona w Topanga. Nadano jej pseudonim „Snake”.

Lake mieszkała tam przez dwa lata, ale twierdzi, że nie wiedziała nic o kryminalnej stronie Mansona i innych członków grupy, aż do dokonania zbrodni, która wstrząsnęła Hollywood w 1969 roku. Kobieta mówi, że gdy tylko na pierwszych stronach gazet pojawiła się informacja o nich Tex Watson powiedział jej, że jest winny. Lake została aresztowana wraz ze wszystkimi członkami grupy. Powiedziała władzom wszystko, co wiedziała i została zwolniona z aresztu. Wychowywała się w rodzinie zastępczej, a następnie wróciła do Los Angeles, gdzie wciąż mieszka ze swoim mężem w dolinie San Fernando.

– To była podróż. Czekałam na napisy końcowe, aby zobaczyć moje imię. Była tam też Squeaky i Gypsy, która – swoją drogą – wcale nie wyglądała jak Gypsy. Ja zresztą też nie byłam do siebie podobna, ale to jest w porządku – mówiła Lake o filmie „Dawno temu... w Hollywoood”.

Lake przyznała, że to, jak przedstawił ranczo Tarantino było bardzo dobrym odwzorowaniem rzeczywistości. – Może z wyjątkiem tego, że dom George'a miał tylko ze dwa schodki – dodała.

W filmie George (Bruce Dern), niewidomy mężczyzna po osiemdziesiątce, mieszka w rozwalającej się chatce, znajdującej się na końcu ranczo. Kiedy pojawia się Booth (Brad Pitt) mężczyzna śpi w swoim pokoju, a grupa nastolatków z bandy Mansona ogląda telewizję. Squeaky informuje Bootha, że mężczyzna odbywa popołudniową drzemkę, jednak Booth nie daje za wygraną i w końcu się z nim spotyka.

– Z Georgem tak było. Zajmowaliśmy się nim. To Quentin Tarantino i wiem, że lubi przesadzać, ale wkurzyło mnie to, że pokazał, że w domu było tak brudno. W środku są śmieci i szczury (...) Jestem pewna, że gdy my tam byliśmy, utrzymywaliśmy dom w idealnym stanie – było tak czysto, jak tylko mogło – powiedziała, dodając, że Squeaky też nie była taka ordynarna i rzeczywiście troszczyła się o George'a. Przyznała jednak, że kobiety z sekty Mansona uprawiały seks z właścicielem farmy. – Układ wykraczał za typową opiekę. Każda z nas miała swoją kolej. Musiał być po 80. Ja miałam może wtedy 15 lat – dodała.

Kobieta poinformowała, że rzeczywiście Manson mówił o wojnie rasowej i członkowie grupy się do niej przygotowywali. – A kiedy to się skończy, to ta-da! Charlie i rodzina powstanie z popiołów, zaludni ziemię i wszystko naprawie. On myślał, że jest mesjaszem, Chrystusem, który ponownie pojawił się na Ziemi. To było szalone – mówiła.

Jeżeli oglądałeś już film wiesz, że w końcowej scenie członkowie bandy Mansona atakują dom Daltona, a nie Sharon Tate i Romana Polańskiego. Co myślała o tym zakończeniu Lake? – Myślę, że to było bardzo sprytne zakończenie. Przez cały film wiesz, co się stanie. Jak Tarantino pokaże morderstwa? To będzie chaos, po prostu to wiesz. I nagle idą, do złego domu – dodała. – Ja kochałam tych ludzi, więc to dla mnie trudne. Ale popełnili oni okropne, brutalne zbrodnie. Wprowadzili zamęt – mówiła.

Lake przyznała, że najbardziej wzruszającą dla niej sceną było to, jak Sharon Tate poszła do kina, aby obejrzeć film ze swoim udziałem. – Popłakałam się – powiedziała. – W tym filmie ci ludzie żyją dalej (...) To jak pokazano jej radość i podekscytowanie. To było po prostu słodkie – oceniła.

Czytaj też:
Matthew Perry sprzedaje swój luksusowy penthouse. Cena? 35 mln dolarów

Galeria:
Nowy film Quentina Tarantino. „Pewnego razu... w Hollywood”
Źródło: WPROST.pl / thedailybeast.com