Były wokalista zespołu Take That wspominał w rozmowie z Jo Woods w ramach podcastu „Alien Nation” poinformował, że chodzi o dom w Primrose Hill w Londynie, w którym mieszkał z byłą dziewczyną. Według piosenkarza, to miejsce nawiedzane było przez „dziwne” duchy. Williams wyznał, że dopiero po tym, jak wyprowadził się z domu, dowiedział się, że wybudowano go na miejscu pochówku osób, które zmarły w trakcie epidemii dżumy w XIV wieku.
– W tym czasie wciągałem dużo kokainy. Byłem w domu i słyszałem kroki na schodach. Z dnia na dzień było coraz gorzej. Ona (była dziewczyna Williamsa – red.) myślała, że nawiedza nas jej dziadek – mówił. Przyznał, że miał wiele razy wrażenie, iż ktoś siedzi w jego samochodzie na tylnym siedzeniu. Dwa miesiące po tym, jak mieszkał w domu, dziwne „strachy”, zaczęły wpływać na jego zdrowie psychiczne. – Nie wiedziałem już, co mam robić. Nie chciałem się z tym dłużej zmagać i pomyślałem wtedy, że jeżeli nic się nie zmieni, popełnię samobójstwo – opowiadał. – Pewnego dnia obudziłem się i zobaczyłem czarny cień na dole łóżka. Byłem zbyt przerażony, żeby wstać i przejść koło „tego” – wyznał. Wówczas zadzwonił do swojej dziewczyny i razem przenieśli się do hotelu Swiss Marriott. – Później dramatycznie wytłumaczyłem mojemu agentowi, że musiałbym się zabić, gdybym został w tym domu – dodał.
Obecnie Williams mieszka w Wiltshire ze swoją żoną Aydą i ich dziećmi: Teddym, Charlie i Coco.
Czytaj też:
Screen Junkies stworzyło szczery do bólu zwiastun „Gry o tron”. Będzie hit?