Zofia Marcinkowska była jedną z najbardziej obiecujących aktorek swojego pokolenia. Jej kariera rozwijała się błyskawicznie, ale życie prywatne było pełne bólu i niezwykle trudnych emocji. Choć rysowała się przed nią świetlana kariera, jej drogę do wielkości przerwała tragiczna śmierć w wieku zaledwie 22 lat.
Smutna historia wschodzącej gwiazdy polskiego kina
Urodzona 22 października 1940 roku w Wieliczce, Zofia Marcinkowska szybko zdobyła uznanie w świecie filmu. Jej debiut w produkcji „Nikt nie woła” z 1960 roku przyniósł jej rozgłos i uznanie krytyków. Wyróżniała się nie tylko talentem, ale też niezwykłą urodą – jej chabrowe oczy i delikatne rysy twarzy przyciągały uwagę zarówno reżyserów, jak i widzów.
Mimo obiecującego początku kariery, życie osobiste aktorki było pełne cierpienia. Związała się z krakowskim aktorem Zbigniewem Wójcikiem, który – według relacji – był agresywny i nadużywał alkoholu, co prowadziło do przemocy domowej. Marcinkowska, mimo miłości, jaką do niego żywiła, cierpiała z powodu jego zachowania. Ich związek był burzliwy i pełen emocjonalnego napięcia. Mimo młodego wieku, aktorka była psychicznie wyczerpana.
– Zosia cierpiała. Kiedy patrzyła na świat, widziała go inaczej niż my. Wszystko przeżywała głęboko, dramatycznie. Czuła się niezrozumiana – wspominała po latach jedna z jej koleżanek z planu.
Zofia Marcinkowska nie była w stanie odnaleźć równowagi między ogromnym napięciem w życiu prywatnym a presją w zawodzie. Choć na ekranie błyszczała, wewnętrznie zmagała się z depresją – niezdiagnozowaną i niezrozumianą w tamtych czasach. Finalnie ta nieznośna sytuacja skończyła się tragicznie.
Otóż 8 lipca 1963 roku w krakowskim mieszkaniu aktorki doszło do dramatycznych wydarzeń. Jej partner wrócił do domu w stanie nietrzeźwym i wszczął awanturę. W trakcie kłótni Marcinkowska, broniąc się, odepchnęła Wójcika, który upadł, uderzając głową o kant zlewu i tracąc przytomność. Przekonana, że nieumyślnie go zabiła, wpadła w panikę. W akcie desperacji napisała krótki list pożegnalny, w którym przeprosiła matkę i wyznała, że nie potrafi żyć bez ukochanego. Następnie odkręciła gaz i położyła się obok nieprzytomnego partnera. Oboje zmarli z powodu zatrucia gazem – sekcja zwłok wykazała, że Wójcik przeżył o kilka godzin dłużej niż Marcinkowska. Śmierć artystki, która mogła zostać jedną z ikon polskiego kina, wstrząsnęła całym środowiskiem filmowym. Pogrzeb Zofii odbył się w rodzinnej Wieliczce, w atmosferze ogromnego żalu i niedowierzania.
Czytaj też:
Gwiazda polskiego kina odeszła w zapomnieniu. Nie uniosła sławyCzytaj też:
Piękna i utalentowana aktorka została zniszczona. Przeżyła elektrowstrząsy