Eddie Palmieri, król salsy, ośmiokrotny zdobywca nagrody Grammy i absolutna legenda muzyki latynoskiej – zmarł w wieku 88 lat. Śmierć artysty pogrążyła w żałobie fanów jazzu, rumby i gorących karaibskich rytmów na całym świecie.
Eddie Pamieri nie żyje
Palmieri zmarł w środę, 6 sierpnia w swoim domu w New Jersey, po długotrwałej chorobie. Smutną wiadomość potwierdziła jego córka Gabriela w rozmowie z „The New York Times”.
Urodzony w nowojorskim Harlemie Eddie Palmieri już jako ośmiolatek rozpoczął naukę gry na pianinie, zainspirowany swoim starszym bratem Charliem – legendarnym „Gigantem Klawiszy”, który zmarł w 1988 roku. „To nasza matka nauczyła mojego brata grać na tym instrumencie, a ja dołączyłem dziewięć lat później. Żadnych innych braci ani sióstr, byliśmy sami. Miałem wielkie szczęście” – wspominał Palmieri w 2009 roku w rozmowie z The Savannah Morning News. Choć zafascynowały go bębny i przez moment grał na timbalach w orkiestrze wuja, szybko wrócił do pianina. – „Jestem sfrustrowanym perkusistą, więc wyładowuję swoją frustrację na pianinie” – żartował z właściwym sobie dystansem.
Pierwszy Latynos z Grammy
Palmieri przeszedł do historii jako pierwszy latynoski artysta uhonorowany nagrodą Grammy – zdobył ją w 1975 roku za album „The Sun of Latin Music”. W kolejnych latach jego półka z nagrodami rozrosła się o kolejne statuetki, łącznie zdobył ich osiem, a nominowany był aż 14 razy.
W 1961 roku założył zespół La Perfecta, z którym na nowo zdefiniował brzmienie latynoskiego jazzu i salsy. Współpracował z takimi tuzami jak Tito Puente czy Johnny Segul. Wspólny album z Puente – „Masterpiece” – przyniósł duetowi dwie kolejne Grammy. Ostatnie wyróżnienie zdobył w 2007 roku za płytę „Simpatico”, która zgodnie z tytułem idealnie oddawała jego charyzmatyczny, pogodny wizerunek.
Żywa legenda aż do końca
Nawet podczas pandemii Palmieri pozostał aktywny. Występował na żywo w internecie, podtrzymując kontakt z fanami na całym świecie. W 2013 roku Latin Recording Academy uhonorowała go nagrodą za całokształt twórczości, nazywając go „wizjonerem jazzu latynoskiego” i „pionierem salsy”. „Jego talent przełamywał bariery, łączył tradycję z innowacją i pozostawił niezatarty ślad na pokoleniach muzyków i miłośników muzyki. Zawsze był głęboko zaangażowany w kulturę, a jego nieoceniony wkład ugruntował jego pozycję jednego z największych filarów brzmienia latynoskiego na świecie” – napisano w oficjalnym oświadczeniu organizacji.
Sam Palmieri z dystansem podchodził do etykietki „króla salsy”. W rozmowie z Smithsonian w 2012 roku określił swoją muzykę jako „afro-kubańską”. Zmarł 10 lat po śmierci swojej ukochanej żony Iraidy. Pozostawił pięcioro dzieci i czworo wnucząt. Świat muzyki stracił nie tylko genialnego artystę, ale i wyjątkowego człowieka.
Czytaj też:
Gwiazda „The Walking Dead” nie żyje. Miała 33 lataCzytaj też:
Znamy przyczynę śmierci Macieja Mindaka. Trwa śledztwo