Katarzyna Burzyńska-Sychowicz, „Wprost”: Mówi pani o sobie „minimalistka”. Na czym opiera się ten minimalizm?
Aneta Kręglicka: Prowadzę życie coraz bardziej slow, staram się ograniczać to, co muszę nabywać. Znalazłam miejsce, które być może będzie tym, gdzie niektóre rzeczy sama będę wytwarzać i produkować – mam ogród i mimo że nigdy wcześniej tego nie robiłam, jestem zmobilizowana, żeby wdrożyć się w jego uprawę. Póki co sąsiedzi obdarowują mnie dobrami ziemi, jednocześnie bardzo mocno inspirując.
Jestem minimalistką również w modzie – nigdy zbytnio nie interesowały mnie ciuchy, torebki i regularny, systemowy shopping. Jeżeli już coś kupuję, to coraz częściej w sieciówkach. Fajnie mieć dobrze skrojoną marynarkę czy garnitur z pięknego materiału – rzeczy ponadczasowe, do których się wraca i które tworzą naszą szafę na lata, i ja takie rzeczy mam – ale dzisiejsze ceny zachodnich topowych marek wariują – te rzeczy są zdecydowanie za drogie.
To jest, powiedziałabym nawet, niemoralne, tym bardziej że wiem, bo współpracowałam i współpracuję z włoskimi producentami, ile to kosztuje. Oczywiście mam też świadomość, że za tym idzie historia marki i jej pozycja na rynku, ale mimo wszystko to jest stanowczo za dużo.
Na co w takim razie pani wydaje, na czym nie oszczędza?
Nie oszczędzałam, kiedy kupiłam dom w Hiszpanii – to się wydarzyło spontanicznie. Teraz myślę o dalszej części mojego życia i jestem bardzo uważna. Spoglądam na siebie, na swoje potrzeby, na to, jak spędzam czas. Jestem typem sportowym; dzięki Hiszpanii, która dała mi możliwość grania w golfa, bardzo polubiłam ten sport. Jeżeli tylko zdrowie mi pozwoli, chciałabym, żeby moja dojrzałość i starość była aktywna – na tym nie oszczędzam. Poza tym jak gdzieś jadę, lubię dobrze zjeść, lubię ładnie mieszkać. Uwielbiam podróże.
Jeśli się gdzieś wybieram, to są przemyślane wyjazdy, najczęściej z mężem i rodziną, ale robię też sobie tematyczne wycieczki z Maćkiem Zieniem – on jest mistrzem organizacji naszych wypadów, a że oboje jesteśmy miłośnikami architektury, odwiedzamy fajne miejsca.
Generalnie obecnie więcej patrzę w głąb siebie, nie kręci mnie samo posiadanie, ważniejsze są przeżycia, to, jakimi otaczam się ludźmi, jaką mam energię wokół siebie, na pewno nie to, że coś mam i mogę się tym popisać. Zawsze byłam minimalistyczna w byciu, chociaż przygoda, która zdarzyła mi się lata temu…
Zdobycie korony Miss World?
Tak – to sprawiło, że nagle stałam się osobą publiczną, a nigdy tego nie chciałam, nigdy w ten sposób nie budowałam w głowie swojej przyszłości. To stało się przypadkiem.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.