Aleksandra Krawczyk „Wprost”: Na początku chciałabym zapytać, dlaczego wróciłaś do sprawy dotyczącej majątku twojego ojca. W połowie lutego odbyła się pierwsza rozprawa, czy to kolejny etap sporu?
Weronika Ciechowska: Pierwsza rozprawa odbyła się dawno, chwilę po tym, jak skończyłam 18 lat. Po śmierci mojego ojca moja mama Małgorzata Potocka wniosła sprawę o tzw. zachowek, ale długo ją odraczano. Zakładam, że dlatego, że Anna Skrobiszewska, czyli ostatnia żona mojego ojca, wolała się sądzić ze mną i czekała, aż będę pełnoletnia. Sądzę, że wiedziała, że ze mną pójdzie dużo łatwiej, ale też nie chciała pod żadnym pozorem, żeby to moja mama otrzymała te pieniądze.
Kiedy dotarło do mnie, że będę musiała sądzić się z Anną, było to dla mnie naprawdę trudne. Byłyśmy w relacjach matka-córka, więc było to dla mnie coś niewyobrażalnego. Myślałam tylko o tym, żeby podpisać ugodę i móc wyjść z sądu, dlatego kiedy Anna zapytała mnie, czy zamiast 50 tysięcy może wypłacić mi 40 tysięcy w ratach, to bez wahania się zgodziłam.