Weronika Rosati o przemocy w filmówce. Podała nazwisko

Weronika Rosati o przemocy w filmówce. Podała nazwisko

Weronika Rosati
Weronika Rosati Źródło: Instagram / weronikarosati
Weronika Rosati to kolejna aktorka, która opowiedziała o swoich traumatycznych przeżyciach ze Szkoły Filmowej w Łodzi. Wyznała, że na uczelni „wyżywali się na niej i innych psychicznie, a nawet na niektórych fizycznie”. Przyznała, że czas spędzony tam, był zupełnie inny od tego, jaki sobie wyobrażała, co doprowadziło do tego, że odeszła ze szkoły.

Na początku swojego długiego wpisu na Facebooku Weronika Rosati pogratulowała wszystkim, którzy postanowili opowiedzieć o „przemocy psychicznej, fizycznej, upadlaniu, łamaniu osobowości i nadużyciach, jakie miały miejsce na uczelni”. Jak wyznała, sama dobrze przekonała się o tym, że mówienie w Polsce o przemocy jest wręcz „aktem samobójczym”.

Dalej opowiedziała, że prawie 20 lat temu za pierwszym razem zdała egzamin na wydział aktorski w PWSTIF i rozpoczął się – jak myślała, „najwspanialszy czas w jej życiu”. Jak pisze, szybko jednak okazało się, że było to „pierwsze koszmarne” doświadczenie na jej drodze.

„Wyżywali się na mnie”

Gdy dostała się do szkoły miała 19 lat i na swoim koncie miała więcej ról niż część jej wykładowców. Według Rosati, to z pewnością „wyzwoliło najgorsze instynkty”.

„Wyżywali się na mnie i na innych psychicznie, a nawet na niektórych fizycznie (pamiętam, jednemu z moich kolegów kazano stać na scenie bez ruchu przez wiele godzin). W każda niedziele na początku roku emitowany był serial Ryszarda Bugajskiego ze mną w jednej z głównych ról u boku Bogusława Lindy i Krzysztofa Kolbergera. W każdy poniedziałek modliłam się, by wydarzył się cud, bym nie musiała iść na zajęcia i wysłuchiwać złośliwej krytyki mojego udziału w tym serialu i upokarzających komentarzy ze strony profesor Ewy Mirowskiej” – wyznała. Dodała, że studenci byli traktowani jak „marionetki, a każda osobowość, oryginalność czy charakter, tępiony”. „Za niesubordynację (np. mój bunt wobec zakazu wyjazdu do domu na święta) spotkała mnie surowa kara w postaci ostracyzmu” – dodała.

Fuksówka

Jak opisała, fuksówka była pełnym przyzwoleniem na przemoc wobec słabszych. "Nawet nie umiem opisać w słowach na czym miał polegać ten miesiąc katowania, obrażania, nękania i pastwienia się nad młodymi, niedoświadczonymi jeszcze ludźmi. Nie rozumiem, jak to jest możliwe, by już w czasach Me Too Movement – #metoo nikt za to nie poniósł konsekwencji. Na Boga, za takie nadużycia i łamanie praw człowieka, jakie miały miejsce na fuksówce, gdyby to się działo w USA, sprawcy byli by skończeni zawodowo i pociągnięci do odpowiedzialności prawnej" – napisała. "Ja wyjątkowo byłam ulubienica fuksujacych, bo nazwisko, bo role, bo prasa itd... Pamiętam tych najpodlejszych do dziś, czasem migają mi w epizodach w reklamach. Mam ciarki do tej pory na plecach, gdy ich widzę twarze" – czytamy.

Jak wyznała, w końcu uciekła z uczelni. „Pod pretekstem urlopu dziekańskiego by grać w serialach i filmach. Uciekłam na drugi koniec świata do szkoły Lee Strasberg Institute w Nowym Jorku. Niebo a ziemia!” – napisała. Cały wpis Rosati w poście zamieszczonym poniżej.

facebookCzytaj też:
„AHS: Double Feature”. Filmowy Kevin i córka Cindy Crawford w 10. sezonie serialu