Sprawa długu wyszła za sprawą oświadczenia majątkowego Roberta Dowhana, który poinformował o „długu Tomasza Karolaka za niespłacony leasing widowni do teatru”. Z ustaleń „Faktu” wynika, że sprawa dotyczy wydarzeń sprzed około ośmiu lat. Wówczas do Zielonej Góry przyjechała ekipa serialu „39 i pół”, a motywem przewodnim odcinka był żużel. – Pomyślałem, że to będzie doskonała promocja miasta i żużla. Co tylko mogłem pozałatwiałem za darmo – przyznał Dowhan, który był prezesem klubu Falubaz Zielona Góra.
„To nie jest mój dług”
Wtedy też doszło do spotkania polityka i Tomasza Karolaka, który poprosił Dowhana o pomoc przy zakupie widowni do jego teatru. – Prosił, to pomogłem. I stałem się gwarantem spłaty jego leasingu na kwotę około 110 tys. zł – przyznał senator PO, który po pewnym czasie zaczął otrzymywać pisma z banku informujące o tym, że raty nie są spłacane. – Zadzwoniłem do Tomka, ale powiedział, że to pomyłka, i że wszystkim się zajmie – powiedział. Problem jednak wciąż narastał, a pod koniec 2018 roku komornik zajął konta firm senatora oraz ściągnął 260 tys. zł, bo właśnie taką kwotę z odsetkami miał być winny bankowi aktor.
Najpierw Dowhan skontaktował się z bankiem, który zrezygnował z odsetek. W zamian jednak zabrał senatorowi 110 tys. zł, dzięki czemu dług został spłacony. Pozostała jedynie kwestia oddania pieniędzy przez aktora. – Karolak na mocy sądowej ugody zobowiązał się spłacić mi to w miesięcznych ratach po 10 tys. zł, ale do dziś dostałem jedynie ponad 3 tys. zł – powiedział polityk. Co na to sam zainteresowany? – To nie jest mój dług, ale teatru. Do końca tego sezonu wszystko zostanie panu Dowhanowi spłacone – stwierdził Karolak i dodał, że księgowa oszukiwała właścicieli teatru, a „sprawą zajmie się prokuratura”.
Czytaj też:
Emilian Kamiński przyjął medal od Andrzeja Dudy. Aktor odpowiada na krytykę