Małżeństwo Johnny'ego Depa i Amber Heard zakończyło się prawie trzy lata temu, jednak amerykańska aktorka i modelka w mediach wciąż wystawia krytyczne oceny swojemu byłemu partnerowi. Czyniła to m.in. w grudniu ubiegłego roku, kiedy w felietonie dla „The Washington Post” pisała o molestowaniu. Nie podała wówczas nazwiska, jednak dla czytelników jasne było, kogo mogła mieć na myśli. Wcześniej oskarżała Deppa o agresywne zachowania.
Przedstawiciele aktora zarzekają się, że nigdy nie stosował on przemocy wobec Amber Heard. Zarzuty z 2016 roku nazywają kłamstwem, które miało przywrócić nazwisko modelki na pierwsze strony gazet i ożywić jej karierę. Za zniesławienie swojego klienta żądają od kobiety 50 mln dolarów. Z kolei prawnicy Heard przekonują, że najnowszy pozew Deppa jest tylko próbą zagłuszenia jej głosu. Przypomnijmy, że podczas rozwodu małżonkowie uzgodnili, że Depp wypłaci Heard 7 milionów dolarów. Ta z kolei całą sumę przekazała na cele charytatywne.
Johnny Depp był ofiarą?
Jak donosi Hollywood Life, Johnny Depp miał dostarczyć do sądu mocne dowody przeciwko swojej byłej żonie. Ze zgromadzonego przez aktora i jego prawników materiału wynika, że Depp nie był agresorem, a ofiarą. W mediach społecznościowych pojawiło się zdjęcie aktora z siniakami na twarzy, które ma potwierdzać tę tezę.
Aktor chce uwiarygodnić przedstawianą przez siebie wersję wydarzeń zeznaniami świadków, wieloma zdjęciami, a także nagraniami video, którymi dysponuje. Z tego materiału wynika, że Amber Heard miała być wyjątkowo brutalna – miała okładać aktora pięściami po twarzy, kopać go, a nawet rzucać w niego przedmiotami, co doprowadziło do tego, że aktor musiał trafić na stół operacyjny, by przejść operację ręki.
twitterCzytaj też:
Mielcarz wspiera osoby ze środowiska LGBT. „Ogarnij się idiotko”