Maja Bohosiewicz wkrótce wyjdzie za mąż. Z tej okazji urządziła w Barcelonie wieczór panieński, na który zaprosiła m.in. Zofię Zborowską. Szampańska zabawa zeszła na drugi plan po tym, jak Zborowska została okradziona. Doszło do tego na lotnisku. O zdarzeniu poinformował „Fakt”.
Pomogli Zamachowscy
Aktorka sama przyznała, że została okradziona przez swój błąd, ponieważ niewystarczająco pilnowała torebki. W kolejce do sklepu zorientowała się, że padła ofiarą złodzieja. Zabrano jej nie tylko portfel z gotówką, ale także kartę płatniczą i dokumenty. Chociaż po rozmowie z przedstawicielem banku udało się zablokować kartę i konto, to większym problemem okazała się kradzież dowodu osobistego. Z pomocą przyszedł jej konsulat, który w rozmowie telefonicznej zapewnił, że może spróbować wrócić do ojczyzny bez tego dokumentu. Takie rozwiązanie nie miało jednak gwarancji powodzenia, chociaż Zborowska wraz z przyjaciółmi udowodniła, że niemożliwe nie istnieje.
Koleżanka Zborowskiej dokupiła bagaż na swój dokument, dzięki czemu aktorka nie potrzebowała dowodu osobistego do nadania walizki. Z kolei podczas kontroli pomogli jej Monika i Zbigniew Zamachowscy, między którymi Zborowska przecisnęła się, wymachując biletem i krzycząc, że za chwilę odlatuje jej samolot.
Na InstaStories opowiedziała, jak poradziła sobie przy skanerze do biletów, gdzie również trzeba okazać dokument. – Rozkmina kolejna, jak to zrobić – czy na początku kolejki się wbić, czy na samym końcu. Zostajemy w tej kolejce, gdzie przyjmował facet, robimy jakiś totalny harmider, stoimy w kupie, ktoś zaczyna się śmiać, ktoś wymachuje rękami – powiedziała. – Na chama wbiłam się kolesiowi ze swoim telefonem, na którym był bilet, krzycząc, że działa. Wtedy ktoś inny przyłożył swój telefon, a facet zaczął kręcić się wokół własnej osi i mówi: czekajcie, czekajcie – dodała. Zborowska skorzystała na zamieszaniu i weszła na pokład.