Bez wątpienia Martyna Wojciechowska należy do grona najbardziej znanych i cenionych polskich dziennikarek. Od 2009 roku prowadzi program „Kobieta na krańcu świata”, w którym bohaterki zwracają uwagę widzów na ważne społeczne problemy, z jakimi muszą się mierzyć. Kilka emocjonujących historii przedstawiła także w filmach dokumentalnych (m.in. „Ludzie duchy” o tragedii albinosów w Tanzanii, „Ciało i Krew” o rytuałach krzyżowania na Filipinach, „A jeśli jutro wojna się skończy?” o Ukrainkach gwałconych w czasie wojny czy „Czas na taniec” o seniorkach na Florydzie).
Równocześnie Martyna Wojciechowska prowadzi fundację Unaweza, która zajmuje się m.in. wyrównywaniem szans kobiet w Polsce i na świecie, a od ubiegłego roku zajmuje się kampanią „Młode Głowy. Otwarcie o życiu psychicznym” dotyczącą kondycji psychicznej młodzieży w Polsce. Choć dziś można ją nazwać kobietą sukcesu i nikt nie podważa jej autorytetu, w przeszłości wielokrotnie musiała się z tym mierzyć.
Martyna Wojciechowska o pracy w mediach
Na początku tego roku Martyna Wojciechowska opublikowała w mediach społecznościowych post, w którym ujawniła, że kiedy w 2008 roku wymyślała swój program, mało kto w niego wierzył. „Od początku miał polegać na tym, żeby z tych dalszych i bliższych krańców świata przywozić historie zwykłych niezwykłych kobiet. «Daj spokój, kto to będzie oglądał?!» – ludzie pytali i sugerowali mi karierę w rozrywce, reality show, studiu” – pisała.
„Program dawno przestał być tylko programem, stał się zjawiskiem społecznym, zwiastunem wielu zmian. Moje marzenia nigdy nie sięgały tak daleko. Nie bójcie się marzyć i iść pod prąd, nawet jeśli inni próbują Was przed tym powstrzymać. Nie zawsze jest łatwo, czasem droga do ich realizacji jest długa i wyboista, ale warto” – apelowała do internautów.
Teraz Martyna Wojciechowska wróciła do czasów rozkręcania swojej kariery w rozmowie z „Faktem”. Wspomniała, że musiała mierzyć się z trudnymi sytuacjami i niejednokrotnie było jej bardzo ciężko, cieszy się jednak, że dzisiaj kobiety mają już nieco łatwiej.
— Mogłabym bardzo długo opowiadać, jak trudno mi było. Niejednokrotnie z tego powodu, że jestem kobietą, czułam, że niektórych rzeczy nie powinnam robić. Nie powinnam się wychylać. To była tak długa i niejednokrotnie męcząca droga. Naprawdę bardzo się cieszę, że dzisiaj młode pokolenie kobiet ma już trochę łatwiej. Mając dziesięć lat, powiedziałam, że zostanę kierowcą wyścigowym motocykla. Wtedy nikomu nawet nie mieściło się w głowie, że można być kierowczynią motocyklową, bo wtedy w ogóle nie było feminatywów. Jakkolwiek koślawo one dzisiaj brzmią, to uważam, że warto je stosować — wyznała Martyna Wojciechowska.
W dalszej części wywiadu dziennikarka podkreśliła, że najważniejsze jest to, żeby kobiety miały dostęp do takich samych stanowisk i równe płace, a także, by nie były deprecjonowane z powodu płci. — Wyobraź sobie, że kiedyś próbujesz coś powiedzieć, ktoś ci nagle mówi: „A ty to w ogóle brzydka jesteś”. I co masz wtedy na to powiedzieć? Albo słyszysz, że takie stare kobiety jak ja, to już w ogóle nie powinny występować w mediach, bo kto chce na mnie patrzeć. To są takie komentarze, które w dużej mierze odnoszą się do tego, że jesteśmy kobietami. W związku z tym oczekuje się od nas różnych rzeczy, takich jak wygląd czy wieczna młodość. A ja myślę, że czas z tym skończyć. Czas, żeby właściwie nie mówić o feminizmie, tylko o seksizmie, bo dla mnie równouprawnienie jest oczywistością. Tolerancja i szacunek powinny być oczywistością. A ci, którzy tak nie myślą i reprezentują swoje odmienne poglądy, powinni być nazwani rasistami — podsumowała.
Czytaj też:
Wzburzona Martyna Wojciechowska o decyzji Szymona Hołowni. „Jestem wściekła”Czytaj też:
Martyna Wojciechowska zachwycona wyjątkowym miejscem. Kryształowa Jaskinia podbija siećCzytaj też:
Martyna Wojciechowska wyznaje, że „nie chciała żyć”: Upadłam na samo dno
SheO Awards 2024 to event o kobietach i dla kobiet
27 maja redakcja „Wprost” po raz kolejny doceni inspirujące kobiety,
które mają w sobie nieskończone pokłady odwagi i determinacji
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ