– Jako nastolatek, gdy pojawiałem się w jakimś miejscu po raz pierwszy, zmagałem się z taką świadomością, że ktoś cały czas na mnie patrzy... gdy zjawiałem się w barze, ciągle miałem to z tyłu głowy – wspominał Radcliffe. – Wtedy, w moim wypadku, najszybszym sposobem, żeby zapomnieć o tym, że jest się obserwowanym, było upicie się. Gdy jest się bardzo pijanym, zaczyna się myśleć, że ludzie patrzą na ciebie, ponieważ jesteś pijany i prawdopodobnie powinieneś pić jeszcze więcej, żeby to zignorować jeszcze bardziej – tłumaczył.
Aktor przyznał, że w przeszłości miał problem ze stawianiem czoła normalnym emocjom, ponieważ jego życie odbiegało od normy. – Częścią problemu jest oczekiwanie, że powinieneś cały czas być w dobrym humorze – wyjaśnił Radcliffe. – Masz wspaniałą pracę, jesteś bogaty, więc nie masz prawa czuć się smutny albo nie ekscytować się przez cały czas tym wszystkim. Sądzę, że to też tworzy jakiegoś rodzaju presję – dodał.
Radcliffe podkreślił, że jemu uporanie się ze sławą zajęło „kilka lat i wymagało kilku prób”. Jak zaznaczył, poradził sobie dzięki pomocy najbliższych. – Koniec końców to była jednak moja własna decyzja. Obudziłem się pewnego ranka po długiej nocy i stwierdziłem: „To prawdopodobnie nie jest dobre” – przyznał.
Aktor tłumaczył, że jego zagubienie wynikało z próby sprostania temu, jaki powinien być. – Kiedy myślę o tym chaosie, który zapraszałem do swojego życia... teraz jestem o wiele szczęśliwszy i myślę, że była jakaś część mnie, która uważała, że aktorzy muszą być szalonymi i fajnymi pijakami. Usiłowałem sprostać temu dziwnemu obrazowi w mojej głowie – wyjaśniał. Podkreślił jednak, że mimo trudności nigdy nie żałował drogi, którą obrał, bo „kocha aktorstwo”.
Czytaj też:
Filmowy Harry Potter w nowym serialu HBO. U jego boku Steve Buscemi