Helena Englert idzie w ślady rodziców. Zagrała w „Pokusie” i dziś mówią o niej wszyscy

Helena Englert idzie w ślady rodziców. Zagrała w „Pokusie” i dziś mówią o niej wszyscy

Helena Englert
Helena Englert Źródło: Newspix.pl
Helena Englert przebojem wkracza do show-biznesu. Właśnie zagrała rolę w filmie „Pokusa” i jest na językach wszystkich. Co warto o niej wiedzieć?

Helenę Englert właśnie możemy podziwiać w thrillerze erotycznym „Pokusa” w reżyserii Marii Sadowskiej. Córka Beaty Ścibakówny i Jana Englerta długo broniła się przed aktorstwem. Kilka razy próbowała swoich sił przed kamerami, ale szybko rezygnowała. Teraz jest inaczej i wygląda na to, że warto zapamiętać jej nazwisko.

Helena Englert długo szukała swojej drogi

Wydaje się naturalne, że dzieci znanych aktorów czy wokalistów często idą w ich ślady. Tak też początkowo było z Heleną Englert, która przed kamerami zadebiutowała, mając zaledwie 2 lata. Wtedy zagrała w „Superprodukcji” Juliusza Machulskiego. Potem wystąpiła u boku mamy w filmie „Układ zamknięty” w reżyserii Ryszarda Bugajskiego. Miała zaledwie 10 lat, ale tego doświadczenia nie wspomina pozytywnie.

– Wcześniej miałam na siebie zupełnie inne plany niż aktorstwo. Może dlatego, że gdy miałam 10 lat, zagrałam malutką rólkę w filmie „Układ zamknięty” Ryszarda Bugajskiego, w którym grała mama. To było dla mnie stresujące doświadczenie, które sprawiło, że przez lata nawet nie pomyślałam o aktorstwie – wyznała w rozmowie z „Vivą!”.

Mimo tego jako nastolatka zagrała w „Barwach szczęścia”, gdzie wcielała się w rolę Angeli Kowalskiej. Potem zaczęła próbować innych aktywności, by przekonać się, że jej droga prowadzi przed kamery i jednak pójdzie w ślady swoich rodziców.

– Zawsze chciałam robić ubrania. Nawet rysuję żurnalowo. Ale okazało się, że rysunek jest w porządku, ale z szyciem jestem na bakier. Szkoła muzyczna. Skończona, ale bez entuzjazmu. Balet. Był, ale poszedł w odstawkę, gdy trzeba się było bardziej zająć nauką. Konie były. Basen był. Śpiew był. Taniec był. Wszystko było. Od razu wiedziałam, że nie zostanę matematykiem, fizykiem, chemikiem. Nauki ścisłe to była zupełnie nie moja bajka. Co zostało? Aktorstwo. Podjęłam decyzję, że spróbuję i zobaczę, co się wydarzy. Dzisiaj największą radość daje mi gra w filmie, bo wydaje mi się, że do teatru jeszcze nie dojrzałam. A może po prostu w filmie mam więcej doświadczenia. Jeszcze nie czuję się na scenie do końca dobrze – wyznała w „Vivie!”.

Helena Englert poszła w ślady rodziców

Gdyby Helena Englert chciała, już dawno mogłaby być salonową celebrytką. Ze swoim nazwiskiem nie miałaby większych problemów, by podbić polski show-biznes. Ona postawiła jednak na wykształcenie – w 2019 roku zaczęła studia w Tisch School of the Arts na Uniwersytecie w Nowym Jorku, które jednak porzuciła, o czym mówiła w wywiadzie z Wiktorem Krajewskim dla „Wprost”.

– Wyjechałam do Stanów, ale chyba podświadomie chciałam się przekonać, że nie pasuję tam i że chcę być w Polsce. Tak też się stało. Na studiach wzięłam tzw. „gap year”, tyle że nigdy później już nie wróciłam do Stanów. Zdałam do Akademii Teatralnej w Warszawie i odnalazłam się w tym trybie edukacji, mniej uniwersyteckim, a bardziej zawodowym – powiedziała. – Jednym z katalizatorów, dla których nie potrafiłam odnaleźć się w tamtych realiach, był fakt, że wszystkie zajęcia prowadzone były on-line, bo moja nauka przypadła na okres lockdownu. Jestem bardzo wdzięczna, że na własnej skórze przekonałam się jak tam jest. Że dostałam się na uczelnię. Że pojechałam do Nowego Jorku i uczyłam się tamtego miejsca. Mówi się, że podróże kształcą, to fakt. Niewątpliwie wyrwanie się ze swojego kontekstu kulturowego kształci jeszcze bardziej, dobija również. Zorientowałam się z czasem, że stawałam się człowiekiem, którym nie do końca chciałam się stać – dodała.

Helena Englert wie jednak, że równie ważne jest doświadczenie. Dlatego można było ją podziwiać również w takich produkcjach, jak „Znaki”, „Wojenne dziewczyny”, „Wszystko dla mojej matki” czy „Diagnoza”. Teraz wzbudziła niemałe emocje swoją rolą Inez w erotycznym filmie „Pokusa”. Pojawiła się już także na premierze filmu i pozowała na ściance, wywołując sensację swoją stylizacją. Młoda aktorka doskonale więc wie, jakimi prawami rządzi się show-biznes, bo jej zdjęcia trafiły już na wszystkie serwisy internetowe. W rozmowie z Wiktorem Krajewskim podkreśliła jednak, że wyjścia na salony ją stresują.

– Miło jest mieć zrobione ładne zdjęcia, które mogę wrzucić na Instagram. Social media nie są czymś, w czym jestem dobra i chyba nie prowadzę ich po „aktorskiemu”. Imprezy branżowe mnie stresują. Wszyscy są ładni, piękni, wystrojeni, rozmawiają o rzeczach, które nie są do końca interesujące dla mnie albo nie potrafię się w tych rozmowach odnaleźć. Wartość ma dla mnie wieczór z przyjaciółmi, z którymi możemy powiedzieć sobie wszystko szczerze, bez tych makijaży i czerwonych dywanów – powiedziała.

Być może w przyszłości rzadko będziemy więc widywać Helenę Englert na salonach, ale zapewne warto przyglądać się jej karierze.

Czytaj też:
Helena Englert: Z moim nazwiskiem mam nad sobą parasol ochronny, nikt mnie „nie dotknie”
Czytaj też:
Helena Englert debiutowała jako dwulatka. Teraz czas na kino

Galeria:
Helena Englert zagrała w "Pokusie" i dziś mówią o niej wszyscy
Źródło: WPROST.pl / "Wprost", "Viva!"