Cztery dekady temu w telewizji królował program Jacka Cygana „Dyskoteka Pana Jacka”, którego największą gwiazdą był właśnie Krzysztof Antkowiak. Nastolatki go kochały, a piosenka „Zakazany owoc” zdobyła nagrodę publiczności na 25. Krajowym Festiwalu piosenki Polskiej w Opolu. Sława przytłoczyła zaledwie 15.letniego wówczas chłopaka, który zniknął ze sceny, a swoje lęki zagłuszał alkoholem.
Krzysztof Antkowiak o nałogu: Piłem, żeby zapomnieć
W programie internetowym Marka Sekielskiego „Sekielski Online”, goście dziennikarza opowiadają o walkach z nałogami. Niekiedy sami wpadają w ich szpony, niekiedy ich bliscy. Krzysztof Antkowiak nie umiał poradzić sobie z wielką sławą, która spadła na niego, gdy był jeszcze dzieckiem. Jedni go kochali, inni nienawidzili. Alkohol miał zagłuszać wszystkie te emocje. Sięgnął po niego już w szkole średniej. – Byłem weekendowym alkoholikiem. W tygodniu byłem w miarę spokojny, ale przychodził weekend, a ja musiałem odreagować. Tylko wtedy było już naprawdę grubo. Piłem, żeby zapomnieć – powiedział Antkowiak Sekielskiemu muzyk.
Krzysztof Antkowiak miał myśli samobójcze
Nałóg i pogłębiająca się depresja sprawiły, że Krzysztof Antkowiak zaczął mieć próby samobójcze. – Chciałem zniknąć, żeby sobie ulżyć, żeby stać się niewidzialnym. Czułem, że osiągnąłem dno i nie jestem sobie w stanie z tym poradzić. Pomyślałem sobie: „Jesteś nic niewart. Jesteś kompletnym zerem”. Zacząłem czytać, jak to zrobić. Miałem wszystko zaplanowane – mówił muzyk, który wówczas walczył już z dwoma nałogami, bo do alkoholu doszedł jeszcze hazard. I to on stał się już głównym problemem artysty.
Wszystko się zmieniło pewnej sylwestrowej nocy. Ówczesna dziewczyna Antkowiaka powiedziała mu, by zwrócił się do Boga. – Pomodliłem się. W tej modlitwie było wszystko: krzyk, pretensja, błaganie. Prosiłem Boga, by dał mi jakiś znak, jeśli mam dalej żyć – wspominał artysta. Krzysztof Antkowiak trafił na terapię i nigdy już nie wrócił do nałogu. Od dziewięciu lat jest czysty.
Czytaj też:
Spore problemy uczestniczki „Milionerów”. Dwa koła ratunkowe przy pytaniu za 500 zł