Dźwięki ulicy, bzyczące owady, odgłosy „duchów”. Tak Lowe stworzył muzykę do „Candymana”

Dźwięki ulicy, bzyczące owady, odgłosy „duchów”. Tak Lowe stworzył muzykę do „Candymana”

Kadr z filmu „Candyman” (2021)
Kadr z filmu „Candyman” (2021) Źródło: Monkeypaw Productions
Wszyscy mówią o filmie „Candyman”, który w miniony weekend znalazł się na 1. miejscu box office w Ameryce Północnej. Nowy film Nii DaCosty i Jordana Peele'a oprócz świetnej fabuły, która, jak to zwykle bywa u reżysera „To my” i „Uciekaj!”, pełnej ukrytych znaczeń i obfitującej w trudne tematy, wzbogacony jest wspaniałą muzyką Roberta A. A. Lowe'a. Artysta, znany też pod pseudonimem Lichens, wdrożył najbardziej szalone pomysły, aby ścieżka dźwiękowa do obrazu była unikatowa.

Robert Aiki Aubrey Lowe w wywiadzie dla IndieWire opowiedział o niezwykłym procesie tworzenia muzyki do „Candymana”, przy którym współpracował ze znaną kompozytorką Hildur Guðnadóttir, która została w 2021 roku nagrodzona Oscarem za soundtrack do „Jokera” Todda Phillipsa. Podkreślił, że chciał, aby wybrzmiał zarówno związek z nowym obrazem Nii DaCosty jak i ścieżką dźwiękową oryginalnego filmu z 1992, którą skomponował Philip Glass. Dla Lowe'a największą inspiracją była jednak sama legenda Candymana. Lowe przy tworzeniu ścieżki dźwiękowej do „Candymana”.

Niekonwencjonalny proces tworzenia soundtracku w tym wypadku bazował między innymi na nagrywaniu własnego głosu, a następnie przetwarzaniu go i manipulowaniu nim tak, aby brzmiał np. jak chór smyczków czy instrumentów dętych drewnianych i metalowych. – Film jest plątaniną rzeczywistości i fantastyczności, a ja chciałem oddać ten klimat nierealności. Te „chóry brzmieniowe”, które stworzyłem z własnego głosu połączonego z głosem Daniela Robitaille'a (pierwszego Candymana) i tym, skąd pochodzimy: liniami handlu niewolnikami i koncepcją opowiedzenia tego, oddania głosu przodkom – mówił. – Chodzi o budowanie świata. Jeśli tworzę partyturę chcę, aby dźwięki w wewnątrz niej, były jej integralną częścią – czytamy.

Kompozytor poszedł jednak o krok dalej. Wyruszył do Cabrini-Green, gdzie, co prawda, zniknęły wielkie wieżowce, jednak wciąż istnieją szeregowe domy i nagrał coś w stylu „dźwięków terenowych”. To stanowiło genezę jego pracy. – Jest kilka opuszczonych ulic. Przechodziłem nimi i tymi domami i nagrywałem dźwięki (...) Pozwalałem rejestratorowi wyłapać wiatr czy skrzypienie drzwi od skrzynki elektrycznej – wyjaśnił.

Później, jak tłumaczył, przekształcił te wszystkie elementy dźwiękowe tak, aby brzmiały niemal jak instrumenty akustyczne. – One nie brzmią jak kontrabas, wiolonczela czy tanpura. Wziąłem też na bok niektórych aktorów – Yahyę, Colana, Tayonaha, podczas prac na planie i kazałem im powiedzieć „Candyman”. Następnie rozciągałem to i zgniatałem do tego stopnia, że nie było one zrozumiałe – opowiadał. Lowe manipulował także odgłosami takimi jak bzyczenie pszczół czy innych owadów. Niektóre były dosłowne, inne brzmieć miały jak dziwne straszydła.

Czytaj też:
Kim jest Candyman? Nia DaCosta i Jordan Peele o pokoleniowym bólu i traumie

Galeria:
„Candyman” – zdjęcia z filmu Nii DaCosty
Źródło: WPROST.pl / IndieWire