W lipcu 2019 roku, w hotelu przy lotnisku Heathrow w Londynie Muniek Staszczyk dostał udaru. Muzyk natychmiast trafił do jednego z tamtejszych szpitali. Dziś uważa, że i tak miał dużo szczęścia, a „los obszedł się z nim łagodnie”.
„Byłem w sytuacji granicznej”
– Byłem w sytuacji granicznej. Jak człowiek przejdzie taką sytuację graniczną, to ma pewną refleksję. Nie szanowałem siebie. T.LOVE grał bardzo dużo – przyznał artysta w rozmowie z RMF FM. Staszczyk powiedział, że ilość wyrazów sympatii, którą wówczas otrzymał, była niezwykła. – Dostałem od ludzi prawdziwe wsparcie, po wyjściu ze szpitala również, w każdym miejscu, jak spożywczy, poczta, czy na ulicy i do dzisiaj pytają o moje zdrowie. To jest fajne – cieszył się muzyk.
Okazuje się, że jedną z osób, które martwiły się o Muńka Staszczyka, był lider Kultu. – Kazik odwiedził mnie w szpitalu. To było wzruszające. Chyba nigdy tak długo nie pogadaliśmy. Głównie o punk-rocku, o latach 70-tych – śmiał się wokalista T.Love.
Staszczyk przyznał również, że czas pandemii był dla niego trudny i gdyby nie fakt, że pracował wówczas nad płytą, to byłoby mu o wiele ciężej. – Płyta akustyczna w pandemii uratowała mnie psychicznie. Miałem totalnego doła, jak wszyscy. A najlepszym lekarstwem na doła jest właśnie praca – powiedział wokalista.
Czytaj też:
Weekend na Netflixie. Premiera serialu „Sex/life”, thriller „Ray” i nowy sezon „The A list”