Rozmowa z Alicją Bachledą-Curuś pojawiła się na blogu Anny Lewandowskiej, a jednym z głównych tematów rozmowy była rodzina. – Wcześniej nie miałam instynktu ani wizji macierzyństwa, nie miałam takich marzeń. Ale może byłam zbyt zajęta na to, może też za młoda? Mój syn Henio po prostu nas wybrał. Poznałam jego tatę i rozpoznaliśmy w sobie taką więź, że temat dziecka stał się bardzo otwarty – zdradziła aktorka. Przypomnijmy, niemal 11 lat temu przyszedł na świat Henry Tadeusz, który jest synem Bachledy-Curuś oraz Colina Farrella.
„Wyłącznie pozytywnie”
Aktorka była pytana także o to, czy jej syn mówi po polsku. Zdradziła, że chociaż zależało jej na tym, by Henry Tadeusz mówił w jej ojczystym języku, to chłopiec szybciej przyswajał angielski, ponieważ miał z nim styczność na co dzień. – Ja z kolei chciałam się móc z nim jak najszybciej porozumieć. Również dla bezpieczeństwa: żeby mógł mi coś opowiedzieć lub poskarżyć się, jak trzeba. Poszłam na kompromis. Ale już nadrabia zaległości, bardzo chce mówić i mówi coraz lepiej. Przygotowuje sobie całe wypowiedzi, jak ma jechać do dziadków, strasznie go to cieszy – wyjaśniła.
Bachleda-Curuś przyznała, że razem z Farrellem stara się „za dużo nie zdradzać nawzajem o sobie”. W kontekście tego, jakim ojcem jest gwiazdor przyznała, że „może się o nim wypowiadać wyłącznie pozytywnie”. – Mimo, że często jest w rozjazdach, stara się być obecny w życiu Henia jak nie fizycznie, to wirtualnie. – dodała. Zdradziła też przy okazji, jak chciałaby ukształtować Henry'ego Tadeusza. – Chciałabym go wychować na mężczyznę zarówno dobrego, ale też na mężczyznę silnego. Chciałabym dać mu tę siłę, bo wiem, że w dzisiejszym świecie jest ona bardzo potrzebna. Chciałabym, żeby był wychowany na mój rodzinny wzór: żeby miał ten szacunek dla ludzi, żeby był osobą rodzinną, ciepłą, żeby był lojalny i słowny – przyznała.
Czytaj też:
Tom Hanks poinformował o swoim stanie zdrowia. „Mijają dwa tygodnie”
Aktorka Alicja Bachleda-Curuś