Za produkcję odpowiada rosyjska telewizja NTV, a plan zdjęciowy znajduje się na Białorusi. Z pierwszych zapowiedzi, które pojawią się w mediach, wynika, że Rosjanie postanowili wziąć sprawę swoje ręce i opowiedzieć historię Czarnobyla w inny sposób, niż widzi ją zachód. W serialu ma bowiem pojawić się wątek agenta CIA, który infiltrował środowisko inżynierów pracujących w Prypeci. Wysiłki amerykańskiego szpiega ma neutralizować rosyjski kontrwywiad.
Reżyser rosyjskiego serialu, Aleksiej Muradow twierdzi, że produkcja ma „powiedzieć widzom o tym, co naprawdę się wtedy działo”. – Istnieje teoria, że amerykanie szpiegowali w elektrowni jądrowej w Czarnobylu, a wielu historyków nie zaprzecza, że w dzień eksplozji agent wrogiego wywiadu był obecny na miejscu – komentował filmowiec z rozmowie z prokremlowskim tabloidem „Komsomolska Prawda”.
Choć produkcja HBO święci tryumfy na świecie, gdzie doceniana jest zarówno przez widzów jak i krytyków, w Rosji nie brakuje krytycznej narracji na jej temat. W „Komsomolskiej Prawdzie” znany dziennikarz Dmitrij Steszin przedstawił nawet tezę, że celem serialu był sabotaż sprzedaży przez Rosję za granicę rozwiązań z zakresu technologii jądrowej. Rosjanie mają też za złe HBO niedocenienie roli likwidatorów. – „Czarnobyl nie pokazał najważniejszej części – naszego zwycięstwa” – stwierdzono, określając w ten sposób proces radzenia sobie ze skutkami katastrofy.