Joanna Racewicz przez lata była twarzą programów informacyjnych największych stacji telewizyjnych w Polsce. Mimo upływu czasu, nadal we krwi ma zainteresowanie bieżącymi wydarzeniami społeczno-politycznymi. Dziennikarka chętnie komentuje najważniejsze sprawy w mediach społecznościowych i podczas wywiadów. Teraz odniosła się do opinii jednego z dziennikarzy „Gazety Wyborczej” na temat Kościoła.
Joanna Racewicz gorzko o spowiedzi dzieci
Ostatnio w mediach dyskusję na temat spowiedzi nieletnich wywołał Damian Maliszewski z „Gazety Wyborczej”, który wskazał na potrzebę ochrony dzieci przed potencjalnymi nadużyciami ze strony duchowieństwa. W odpowiedzi w mediach społecznościowych rację przyznała mu Joanna Racewicz, która w długim wpisie argumentowała, że w konfesjonale najmłodsi są narażeni na samotność i potencjalne ryzyko.
„Ręce składają mi się do braw, nie do modlitwy. I nie chodzi tu o apostazję, czy atak na Kościół. To nie głos przeciwko. To głos za. W obronie. (...) Możemy nie posyłać dzieci do Komunii i nie zmuszać, żeby w mroku konfesjonału, na kolanach zdradzały księdzu, obcemu mężczyźnie swe największe tajemnice. Możemy iść pod prąd. Tylko to piekielnie trudne” – zaczęła swój post dziennikarka.
Joanna Racewicz w kontynuacji wpisu podkreśliła, na co narażone są dzieci podczas spowiedzi. „W konfesjonale są same, gdy po drugiej stronie jest drań bez powołania, z chorymi fantazjami. Często zdane na lubieżny oddech oraz pytania. Strach «gniewem bozi» i brakiem rozgrzeszenia. Naszą rolą jest ochrona dzieci przed złem. Przed niekompetencją, presją, przymusem” – stwierdziła.
Dziennikarka zaznaczyła również, że jej postulat nie ma na celu nawoływania do niewiary, lecz jest wezwaniem do refleksji nad obecnymi procedurami i praktykami w Kościele. Wyznała: „Proszę o ostrożność wobec Jego personelu naziemnego. Znam zbyt wiele pięknych niewinnych istot, które trafiły na czarne owce w koloratkach”. Następnie uderzyła w tzw. „Polskę prowincjonalną”, gdzie – jej zdaniem – dzieci muszą chodzić do spowiedzi i stawić na Pierwszej Komunii Świętej, bo inaczej „nie miałyby życia”.
Co ciekawe, Racewicz dodała, że sama ma dobre wspomnienia z czasów, kiedy jako dziecko spowiadała się w kościele. Trafiła bowiem na księdza, który nawet nie wymagał, aby spowiedź odbywała się na klęczkach. „Zostawmy lepkie wspomnienia ze spowiedzi. Wolę pamiętać te dobre. Z kaplicy jezuitów w Warszawie. Na krzesłach, nie na klęczkach. «Bóg stworzył nas, ludzi na swój obraz. Równych, Na kolana padają niewolnicy» – mówił ojciec P. Finał? Tego księdza już nie ma. Zdjął sutannę” – wspomniała na Instagramie.
instagramCzytaj też:
Joanna Racewicz ostro o religii w szkołach. „To jest dla mnie obraźliwe”Czytaj też:
Joanna Racewicz oceniła działania rządu Donalda Tuska. Zdobyła się na szczerośćCzytaj też:
Joanna Racewicz gorzko o decyzji ws. „Panoramy”. „Morze satysfakcji i łez”