Sylwia Bomba: Nie wszystko w życiu musi mieć intelektualny wymiar. Cieszę się, że mogę bawić Polaków

Sylwia Bomba: Nie wszystko w życiu musi mieć intelektualny wymiar. Cieszę się, że mogę bawić Polaków

Sylwia Bomba z córką i Grzegorzem Collinsem
Sylwia Bomba z córką i Grzegorzem Collinsem Źródło:Paulina Woźniak
Święta spędzamy z całą familią Collinsów. Nie poznałam jeszcze babci, ale ja na babciach potrafię zrobić dobre wrażenie, także w tym przypadku nie ma stresu. Babcia jest bardzo ważną osobą dla Grzegorza i wiem, jak bardzo zależy mu, żeby była z niego dumna. Bardzo mnie to rozczula i chwyta za serce – mówi „Wprost” Sylwia Bomba, influencerka, osobowość telewizyjna, znana głównie z TTV.
Sylwia Bomba ukończyła fotografię na łódzkiej PWSTiTV. Sławę zdobyła dzięki programowi „Googlebox. Przez telewizorem”. Na koncie ma udział w wielu popularnych produkcjach telewizyjnych.

Wiktor Krajewski: Sława jest jak narkotyk? Uzależnia?

Sylwia Bomba: Wszystko zależy od osoby i jej predyspozycji. Ale tak! Sława jest uzależniająca i ma bardzo wiele pozornie pozytywnych aspektów, które sprawiają, że ma się ochotę na więcej i więcej. Zauważyłam, że zaczęłam być lepiej traktowana przez niektórych, gdy moja twarz i nazwisko stały się rozpoznawalne. Z drugiej strony jest to poniekąd smutne, że ludzie odbierają osoby publiczne jak kogoś lepszego.

Przeżyłaś momenty odlotu?

Nie. Momentem przełomowym w moim życiu, który nie pozwolił mi odlecieć, były narodziny mojej córki Tosi. Po tych wielkich eventach, spotkaniach z dziennikarzami, wracałam do domu, a tam proza życia. Proza... Ale jaka przyjemna. Możliwe, że gdybym nie miała córki, stałabym się dziewczyną, która z jednej ścianki przenosi się na drugą, która zachłystuje się eventami i tym całym udawanym blichtrem.

Żal mi jest pewnych osób, które obserwuję, jak im ta woda sodowa aż kipi.

Bardzo trudno będzie im wrócić do rzeczywistości. Bo sława ma to do siebie, że jest bardzo przewrotna. Szybko się zaczyna, ale potrafi równie szybko zakończyć się. I co wtedy? Wtedy lądowanie może boleć. I gdy gasną światła, to jest trudne, żeby lekko nie oszaleć.

Co masz na myśli?

Znam odcień uwielbienia. Długo spotykałam się z samymi pozytywnymi komentarzami na moim profilu na . Trwało to przez pewien czas, ale przyszedł moment, gdy poznałam smak hejtu. Nagle ludzie znienawidzili mnie i bezpardonowo życzyli mi śmierci. Ta sytuacja miała miejsce po emisji programu „99 gra o wszystko”. Widzowie wzięli za pewnik, że jestem taka, jaką pokazano mnie w programie i wtedy spadły na mnie gromy.

A ja taką, jaką ludzie poznali mnie przez pryzmat tego programu, nie jestem, ale tego nie wiedzą wszyscy.

Na szczęście miałam już know how, że tak może być, że hejt wpisany jest na stałe w rozpoznawalność. Jestem od długiego już czasu w świecie mediów i – naprawdę – poznałam wszystkie odcienie sławy.

Jak jesteście wy – gwiazdy „Gogglebox” – odbierani przez gwiazdy, które są znane od zawsze?

Jak celebryci gorszej kategorii. Zdarzały się sytuacje, że znana osoba, której sława przygasa, chciała pokazać mi, gdzie jest moje miejsce na celebryckiej drabinie społecznej.

Źródło: Wprost