Galeria:
Krzysztof Kowalewski nie żyje. Niezapomniane role aktora już przeszły do historii
„Nie ma róży bez ognia”
Klasyka polskiego kina. Komedia opowiada o absurdalnej rzeczywistości, z jaką musiało się zmierzyć pewne małżeństwo. W swoim domu gościli oni bowiem swoich... byłych partnerów. I jak tu żyć? Krzysztof Kowalewski zagrał w filmie Barei milicjanta, który znalazł się w środku tej jakże niecodziennej sytuacji.
„Brunet wieczorową porą”
Kowalewski odegrał tu główną rolę Michała Romana, który znalazł się w bardzo dziwnej sytuacji. Cyganka przepowiada mu przyszłość i ku jego zdziwieniu wszystko się sprawdza. Co gorsze, Cyganka przepowiada także, że Michał Roman zabije bruneta, który wieczorem zjawi się w jego mieszkaniu. I tu zaczyna się prawdziwa komedia. Był to kolejny film Barei, w którym Kowalewski wzbił się na wyżyny swojego aktorstwa.
„Co mi zrobisz jak mnie złapiesz”
Kto nie widział, niech żałuje. I tu Kowalewski odgrywa główną rolę. Tym razem wciela się w dyrektora Tadeusza Krzakowskiego, który wdaje się w pozamałżeński romans z córką wpływowego polityka. Wówczas Krzakoski wymyśla intrygę, w której to swoją żonę uwikła w zdradę, a sam odejdzie do kochanki i zdobędzie nowe polityczne wpływy. Nic bardziej mylnego, Panie Tadku!
„Miś”
Klasyk nad klasykami. Ileż to razy wspominamy sceny z „Misia”, porównując je do zdarzeń, jakie obserwujemy w codziennym życiu. A jest z czego wybierać, bo film powstawał w momencie społeczno-politycznych zmian w Polsce i w barwny sposób ukazywał mechanizmy, które rządzą światem. Krzysztof Kowalewski wciela się tam w kierownika produkcji. Sam film opiera się z kolei na historii wielkiego przekrętu i kradzieży tożsamości.
„Rozmowy kontrolowane”
To druga część trylogii po „Misiu”, a przed „Rysiem”. Krzysztof Kowalewski gra tu pułkownika SB, a akcja filmu toczy się w stanie wojennym. Film ukazuje absurdy ówczesnej władzy w sposób zabawny i pełny inteligentnej ironii.
„Ogniem i mieczem”
W ekranizacji powieści Sienkiewicza Kowalewski odegrał rolę buńczucznego szlachcica Jana Onufrego Zagłoby. Reżyser nie mógł wybrać lepiej. Kowalewski był urodzony do tej roli.
Czytaj też:
Krzysztof Kowalewski nie żyje. Aktor miał 83 lata