Czy koalicja rządząca rozpada się na naszych oczach? Od przegranych przez Rafała Trzaskowskiego wyborów prezydenckich mamy festiwal wzajemnych oskarżeń i przerzucania się winą. Tutaj można wspomnieć, chociażby mocne słowa wicemarszałka Senatu Michała Kamińskiego, czy posła Marka Sawickiego, którzy wprost mówili o wymianie premiera. Głośnym echem odbiła się też analiza Joanny Muchy.
Gorąco było już wcześniej, ale każdy czekał do czerwca, żeby móc bardziej lub mniej dosadnie postulować pewne zmiany. Napięcia w koalicji były przez wiele tygodni. Warto w tym miejscu przypomnieć, chociażby kwestię obniżenia składki zdrowotnej dla przedsiębiorców. Tutaj koalicja nie potrafiła wypracować wspólnego stanowiska. Lewica głosowa przeciw, a potem wspólnie z Razem poszli w sprawie weta do prezydenta Andrzeja Dudy. Widzimy, że nawet w tak fundamentalnych sprawach nie ma zgody w koalicji, a umowa nie jest realizowana.
Jakie wobec tego obecny blok rządzący ma perspektywy w wyborach parlamentarnych w 2027 roku? Erozja koalicji jest widoczna, a niezrealizowane obietnice wyborcze w coraz większym stopniu rozczarowują elektorat, który na nich głosował w 2023 roku, co pokazały wybory prezydenckie. Czy mają szansę na utrzymanie władzy po następnych wyborach?
Mają, pod warunkiem że nastąpi fundamentalna rekonstrukcja rządu, uszczegółowienie umowy koalicyjnej i najprawdopodobniej zmiana premiera. Musi być ktoś, kto na nowo restartuje ten projekt, jakim jest rząd.
Tylko czy Donald Tusk potrafiłby zrezygnować ze stanowiska premiera? Jego obecne zachowania, a zwłaszcza wygłoszone orędzie, wskazują, że raczej takie rozwiązanie nie wchodzi w grę.
Z premierostwa albo się rezygnuje, albo jest się zmuszony do rezygnacji. Wiemy już po orędziu, że premier nie jest do tego gotowy. Tym bardziej nie wiem, czy byłby ktoś, kto byłby w stanie premiera z tego siodła wysadzić.
Bawiąc się trochę w political-fiction i zakładając, że Donald Tusk ustąpi, to kto mógłby zająć jego miejsca w fotelu premiera z obecnie rządzących?
Myślę, że Radosław Sikorski miałby większe szanse niż Donald Tusk w tej misji.
A ktoś spoza Koalicji Obywatelskiej? W obiegu medialnym przewijało się nazwisko wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamysza. Tylko, czy Polskie Stronnictwo Ludowe nie ma obecnie zbyt słabych kart?
Odpowiem anegdotycznie. Marek Belka nigdy nie był posłem. Nie twierdzę, oczywiście, że on byłby teraz dobrym kandydatem, ale nie trzeba być posłem, żeby być premierem. Może znalazłaby się osoba w życiu publicznym, która w nieoczywisty sposób by się podjęła tego ciężkiego zadania.
Szymon Hołownia apeluje o powołanie rzecznika rządu. Nie udało się tego dokonać przez 1,5 roku, Czy znajdzie się chętny do tego zadania? Ciężko być rzecznikiem rządu, w którym jest tak dużo sprzecznych interesów.
Gdyby umowa koalicyjna była bardziej szczegółowa, gdyby było to, co proponuje Szymon Hołownia, czyli Rada Koalicji i gdyby wyłączyć zdecydowanej większości ministrom Twittera (obecnie X- red.), odinstalować go z ich z komórek i komputera, to jest szansa, że nowy rzecznik rządu mógłby się podjąć takiej roli.
Jakieś konkretne nazwisko? Mówiło się, że ze swoim doświadczeniem medialnym Szymon Hołownia byłby dobrym kandydatem.
Nie, ta kandydatura jest mało realna. Rzecznik rządu musi być poza, nie może pełnić funkcji publicznej. Musi byś osobą nade wszystko osobą, która świetna komunikacyjnie, z umiejętnościami w social mediach. Tworzącą taki ekosystem informacyjny. To musiałaby być osoba nieoczywista.
Opisał pan w pewien sposób Sławomira Mentzena. Świetnie radzi sobie w social mediach, jego kanał na YouTube ma duże zasięgi, a na TikToku wiedzie prym wśród polskich polityków.
Są lepsze kandydatury. Raczej bym szukał nowego Michała Tobera, który był rzecznikiem rządu Leszka Millera. Historia pokazuje, że dobrą osobą byłby ktoś zupełnie z zewnątrz. Dobrym przykładem jest też Konrad Ciesiołkiewicz, bardzo dobry rzecznik w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza. Na pewno są osoby świetne komunikacyjne, które będą, potrafiły pogodzić wodę z ogniem i sprawnie komunikowały plany rządu, tworzyły agendę, a nie zajmowały się odpowiedzią na kryzysy.
I to może być remedium na obecny spadek poparcia dla obecnie rządzących?
Nie, rzecznik komunikuje politykę, więc w pierwszym kroku musi się zmienić polityka. Jeżeli faktycznie rząd by ruszył z kopyta w sprawach, które nie są kontrowersyjne i które również znajdują się agendzie Prawa i Sprawiedliwości, to byłoby realne remedium na wspomniany problem. Walka z zapaścią Polski powiatowej, walka z problemami ochrony zdrowia, z dofinansowaniem usług publicznych i pracowników budżetówki, czy odejście od koryciarstwa – to są rzeczy, które mogą się podobać również wyborcom PiS-u.
Czy 1 czerwca byliśmy świadkami politycznej śmierci Rafała Trzaskowskiego?
Aleksander Kwaśniewski ostatnio zwracał uwagę, że wielu polityków za zachodzie dopiero za trzecim bądź czwartym razem wygrywało wybory. Rafał Trzaskowski jest relatywnie młody, patrząc na wiek Donalda Trumpa, czy nawet Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska. Zakładam, że jednak druga przegrana z rzędu w wyborach prezydenckich jest dla niego pewnym wyzwaniem, ale niewykluczone, że Rafał Trzaskowski w przyszłości wyciągnie wnioski i być może będzie ważnym politykiem nawet w ławach rządowych.
Wierzy pan, że jeszcze Rafał Trzaskowski kiedyś dostanie szansę kandydowania w wyborach prezydenckich, czy to jest marzenie, którego już nie będzie mógł zrealizować?
Ciężko powiedzieć, co będzie za pięć lat. Wisława Szymborska pisała, a potem Sanah śpiewała, że nic dwa razy się nie zdarza. Można dodać: oprócz porażek Rafała Trzaskowskiego.
Natomiast zakładam, że Rafał Trzaskowski mimo bardzo dobrego wyniku nie wygrał jednak z najgorszym z kandydatów, które Prawo i Sprawiedliwość wystawiło. Mogło wystawić lepszych, więc to też jest chyba jakiś wniosek dla niego na przyszłość.
Czytaj też:
Donald Tusk powinien dalej być premierem? Tak odpowiedzieli PolacyCzytaj też:
Tak Polacy oceniają wybór Karola Nawrockiego na prezydenta. Nowy sondaż