Katarzyna Burzyńska-Sychowicz, „Wprost”: Jaka jest kondycja dziennikarstwa dzisiaj? Pytam w kontekście śledztwa Krzysztofa Stanowskiego dotyczącego Natalii Janoszek, które obnażyło również nierzetelność i brak samodzielnego przygotowania dziennikarzy, opierających się na czyimś researchu lub powielanych w Internecie informacjach.
Beata Tadla: Kiedy oglądałam materiał Krzysztofa Stanowskiego – z jednej strony byłam pod ogromnym wrażeniem pracy, jaką wykonał, z drugiej – czułam rodzaj zawstydzenia. To jest historia sporego kalibru, ale nie uważam, żeby położyła się cieniem na całym dziennikarskim środowisku. Jeśli sędzia ukradł jakąś część do wiertarki, to nie można powiedzieć, że wszyscy sędziowie kradną, tak jak nie można stwierdzić, że wszyscy księża są pedofilami i wszyscy lekarze stosują przemoc wobec kobiet. Ten, kto podchodzi do zawodu dziennikarskiego nieodpowiedzialnie i powierzchownie, może ma za co uderzyć się w pierś, ale ten, kto myśli o odbiorcy, któremu należy się prawda i wartościowa treść, ma czyste sumienie.
Ja mogę cię zapewnić, że do swoich rozmów i programów przygotowuję się sama, taka ze mnie Zosia Samosia, od zawsze. Nie zdarzyło mi się przeczytać czegoś, co było napisane cudzą ręką, a wszystkie teksty, które wygłaszam przed kamerą zawsze szykuję sama, co oczywiście nie zawsze uchroni przed wpadką w programie na żywo.
Ale zanim program się odbędzie, jest cały proces przygotowania, zapraszania gości, śledzenia tematów – i to jest praca zespołowa. Mam szczęście, że pracuję z fantastycznymi wydawcami, często dyskutujemy, czy każdemu warto dawać forum do wygłaszania poglądów, niektóre mogą być społecznie szkodliwe.
Jestem daleka od obrzucania błotem tych, którzy dali się nabrać na wymyśloną karierę.
Spreparowane artykuły, uwiarygadniające wywiady w największych stacjach, zachwyceni prezenterzy, media społecznościowe pełne robiących wrażenie wydarzeń i aktywności trudnych do zweryfikowania w pracy pod presją czasu – wszyscy się nabraliśmy. Dopiero Stanowski odpalił w nas czerwone lampki i, mam nadzieję, spowodował, że będziemy bardziej czujni. Chciałabym wierzyć, że Stanowski rozpoczął proces i teraz będziemy się głębiej zastanawiać, czy warto karmić odbiorców historyjkami o tym, jak to jest lecieć do Cannes śmigłowcem albo grać nieznaczące epizody w filmach, których nikt nie widział; czy to rzeczywiście wartościowe, czy osoby chwalące się karierami w Bollywood, Miami czy Dubaju faktycznie są godne naśladowania?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.