Król K-popu zdradza, jak dotarł na tron. I jakie ma plany

Dodano:
Lee Soo Man Źródło: YouTube / Prime Video
Jeden człowiek stoi za nieprawdopodobnym globalnym sukcesem setek zespołów. Po latach zdradza, jak zbudował imperium K-popu.

Od trzech dekad Lee Soo Man konsekwentnie zmienia krajobraz światowej muzyki. Założyciel SM Entertainment, nazywany przez jednych „ojcem”, a przez innych „królem K-popu”, stoi za globalnym sukcesem takich zespołów jak EXO, Girls’ Generation czy aespa. Dziś, w wieku 73 lat, wciąż nie zwalnia tempa. Wkrótce zostanie wprowadzony do Azjatyckiej Galerii Sław obok Yao Minga, Michelle Kwan i Yoshikiego — wyróżnienie, które sam uważa za symbol uznania K-popu przez światowy mainstream.

„Lee Soo Man: Król K-popu”

Gdy producenci filmu dokumentalnego Amazon Prime zaproponowali tytuł „Król K-popu”, Lee Soo Man zaprotestował. „Zapytałem ich: »Czy nie mogłoby to być Ojciec K-popu?«” – wspominał w rozmowie z Associated Press. Producenci pozostali jednak nieugięci. „Musiałem dostosować się do ich decyzji” – przyznał z uśmiechem.

Ta anegdota dobrze oddaje jego podejście do kariery: pragmatyczne, ale zawsze zakorzenione w wizji. Przez lata Lee prowadził K-pop na globalne sceny, nie bojąc się kompromisów, ale nigdy nie zdradzając istoty gatunku, który sam współtworzył.

Kontrowersyjny pionier, twórca imperium

Założone w 1995 roku SM Entertainment zrewolucjonizowało koreański przemysł muzyczny. Wytwórnia jako pierwsza wprowadziła rygorystyczny system szkoleniowy dla przyszłych gwiazd – od castingu po trening wokalny, taneczny i medialny. Choć przyniósł on międzynarodowe sukcesy, nie obyło się bez kontrowersji. Część artystów zarzucała firmie nadmierną kontrolę i niekorzystne kontrakty, co wywołało debatę o granicach etyki w przemyśle rozrywkowym.

Lee przyznaje, że niektóre decyzje kosztowały go wiele, nie tylko wizerunkowo. Jego odejście z SM Entertainment w 2023 roku, po publicznym konflikcie z bratankiem i sporze o udziały, było szeroko komentowane w Korei. Dziś jednak skupia się na nowych projektach, m.in. międzynarodowym zespole A2O MAY, który debiutuje jednocześnie w Chinach i USA.

Lee ukończył studia z inżynierii komputerowej w Stanach Zjednoczonych. Techniczne wykształcenie miało ogromny wpływ na jego myślenie o muzyce. Inspirowany filmami takimi jak „Matrix”, tworzył zaawansowane wizualizacje i koncepcje wirtualnych awatarów, łącząc sztukę z technologią. Zanim stał się magnatem muzycznym, zainwestował m.in. 5 milionów dolarów w amerykański debiut piosenkarki BoA w 2009 roku, próbując otworzyć K-pop na globalny rynek. Utwór „Eat You Up” był jednym z pierwszych stworzonych przez zachodnich producentów dla koreańskiej artystki. Choć projekt nie odniósł sukcesu, doświadczenie to stało się dla Lee ważną lekcją. „Kiedy poprosiłem autora piosenki o przeróbkę, odmówił. Gdybyśmy to zmienili, osiągnęlibyśmy o wiele lepsze rezultaty” – wspominał.

Jak narodził się globalny styl K-popu

Po tej porażce Lee zrozumiał, że kluczem jest łączenie talentów z całego świata przy zachowaniu koreańskiej kontroli kreatywnej. Wspomina, że w latach 90. zachodni twórcy koncentrowali się na rynku japońskim, więc K-pop miał szansę zająć niszę. „Europejscy autorzy piosenek byli skłonni sprzedawać do Azji. W ten sposób zbudowaliśmy system, w którym muzyka z Europy, Azji i Ameryki mogła się spotkać” – tłumaczył.

Z tej współpracy narodziły się przeboje, które zdefiniowały brzmienie K-popu – pełne energii, nowoczesne i emocjonalne. Jednocześnie Lee wprowadził do świata muzyki coś zupełnie nowego: fabularne uniwersa dla zespołów. EXO, aespa czy NCT to nie tylko grupy muzyczne, ale bohaterowie rozwijających się historii. Koncepcja, wzorowana na kinowym uniwersum Marvela, okazała się marketingowym strzałem w dziesiątkę.

Pomimo sukcesów w USA, Lee uważa, że przyszłość popkultury należy do Azji. „Korea powinna stać się krajem producentów” – podkreśla. Jego celem jest stworzenie w Seulu centrum kreatywności, które przyciągałoby talenty z całego świata.

Nowy projekt – A2O MAY – ma być testem tej wizji. Grupa powstała z myślą o chińskim i amerykańskim rynku, mimo że sytuacja polityczna w regionie jest coraz bardziej napięta. Lee jednak bagatelizuje ryzyko. „Ryzyko polityczne? Naprawdę niewiele o tym wiem” – powiedział z charakterystycznym spokojem.

Mroczna strona K-popu

Dokument o Lee Soo Manie porusza także trudne tematy – samobójstwa młodych artystów, hejt w sieci i presję medialną. Producent wskazuje na brak odpowiedzialności w internecie. „To problem globalny, wymagający współpracy międzynarodowej” – mówi, apelując o systemy weryfikacji użytkowników i mediacje, które pozwoliłyby ofiarom bronić się przed nienawiścią online. Nie chce jednak, by rozmowa o K-popie sprowadzała się wyłącznie do jego cieni. „Czy zawsze powinniśmy stawiać na równi ciemną stronę z jasną, przyszłością?” – pytał retorycznie. „Zamiast kurczowo trzymać się przeszłości, powinniśmy więcej mówić o przyszłości”.

Po ponad trzydziestu latach Lee Soo Man nie ma wątpliwości, że jego dzieło przetrwa. „K-pop to nowy język komunikacji, który przekracza bariery. Kultury nie da się zatrzymać” – podsumował. To zdanie najlepiej oddaje jego filozofię, wizję artysty, który z lokalnego zjawiska uczynił globalną kulturę. Dla Lee Soo Mana K-pop to nie tylko muzyka. To sposób, w jaki świat rozmawia jednym głosem.

Źródło: WPROST.pl / ABC News
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...