Gość ujawnił skandaliczną sytuację w „Pytaniu na śniadanie”! Tego jeszcze nie było
W ostatnich tygodniach „Pytanie na śniadanie” nie ma najlepszego momentu. Po zmianie prowadzących oglądalność programu znacznie spadła, a w mediach coraz więcej mówi się o nieprzyjemnych zdarzeniach na planie czy kontaktach z szefową śniadaniówki. Teraz światło dzienne ujrzała kolejna szokująca sytuacja. Niedawny gość formatu opowiedział niemiłą historię.
Szokujące kulisy „Pytania na śniadanie”
Kilka miesięcy temu szefowa „Pytania na śniadanie” przekonywała, że spadek oglądalności jest chwilowy, a już niebawem widzowie się przyzwyczają, tak, jak „stopa przyzwyczaja się do nowych butów”. Chwilowo jednak wyniki się nie poprawiają, a Kindze Dobrzyńskiej coraz częściej puszczają nerwy. Dopiero co Tomasz Kammel zwrócił się do niej z oficjalnym pismem. Teraz media obiegła kolejna historia.
Otóż 2 kwietnia gościem na antenie porannego programu TVP był Marcin Janusek, ekspert z zakresu kosmetologii i medycyny estetycznej, który wcześniej już niejednokrotnie pojawiał się na antenie. „Od początku przemiła pani wydawczyni ustaliła ze mną wszelkie szczegóły, kwestie wykonywania zabiegu na wizji oraz wstępny szablon rozmowy. (...) Pracownicy «Pytania na Śniadanie» doskonale potrafią rozładować w człowieku stres i zarzucić od czasu do czasu jakimś żarcikiem, a przesympatyczna pani w kawiarni potrafi doskonale zagadać człowieka, tak aby nie myśleć, że zaraz oglądać nas będą ludzie przed telewizorami w domach. Zawsze powtarzałem, że miejsce tworzą ludzie” – zaczął swój obszerny post opublikowany na Facebooku.
Następnie mężczyzna wyjawił, że tuż po wejściu na antenę zauważył, że prowadzący (tego dnia Joanna Górska i Robert Stockinger) „nie mają o temacie żadnego pojęcia”, nie wiedząc również, z kim dokładnie rozmawiają. „Prowadząca «PnŚ» na wizji zażartowała o mroczkach w oczach, co (...) dało ogniowo zapalne dla pani kierownik Kingi Dobrzyńskiej” – kontynuował specjalista, ujawniając, że później na wizji przeprowadził zabieg i pokazał jedną z metod wyciszania naczyń krwionośnych.
Okazało się, że po zejściu z anteny, do Marcina Januska miała podbiec wydawczyni, pytając o certyfikację sprzętu, którego użył, gdyż dzwoni „wściekła szefowa”. Wyjawił: „Wszystko poszło o okulary ochronne, które według certyfikacji unijnej sprzętu nie są wymagane. Zabieg został przede wszystkim zaprezentowany również pokazowo. Jak tylko zeszliśmy z wizji przybiegła do mnie wystraszona wydawczyni pytając o zabieg oraz certyfikację sprzętu. Ponieważ, jak usłyszałem, zadzwoniła wścieła szefowa. Zostałem zapytany, czy może przekazać telefon pani Kindze Dobrzyńskiej, ponieważ Pani Kinga chciała wyjaśnić pewne kwestie, na co oczywiście się zgodziłem”.
„Po chwili prowadząca «PnŚ» wychodząc ze studia rozmawiając z kimś przez telefon powiedziała «dobra, kur**, nie rób dramy, nic się nie stało». Domyśliłem się, że był to już telefon od p. Dobrzyńskiej” – wspomniał mężczyzna.
Gdy Marcin Janusek opuścił studio i ruszył do domu, otrzymał niezbyt przyjemny telefon. Miała dzwonić do niego Kinga Dobrzyńska, która podobno odnosiła się do niego w niewybredny sposób i straszyła go prokuraturą. Miała też podważać jego autorytet, powołując się na siostrę, która w Londynie pracuje jako dermatolog.
– Co pan zrobił, jest pan niedouczony, kto na to pozwolił? (...) Jak się chce sprzedać taki sprzęt, nieuku, to można wciskać ludziom kit na kongresach. (...) Ty debilu. (...) Ze mną proszę pana się nie zaczyna, chyba że chce pan kiepsko skończyć, bo chyba wie pan, kim ja jestem! – miała do niego mówić Kinga Dobrzyńska.
„Sytuacja zrobiła się dla mnie jako gościa dość niezręczna, a z ilością idących w moją stronę epitetów mój wspólnik siedzący obok rozłączył rozmowę” – wyjawił. Wspomniał też o „bardzo niskim poziomie kultury osobistej”, zaznaczając, że każda osoba obecna w studiu, jak również publiczność przed telewizorami, powinna być traktowana z należytym szacunkiem.
„Kierownikiem dziś się jest, jutro już nie, a niesmak zawsze pozostaje. Jak miałbym porównać to do słynnych butów, to niestety, jeśli ktoś chodzi całe życie w kaloszach, to w wygodnych klapkach czy szpilkach nie będzie potrafił” – podsumował, nawiązując do głośnej wypowiedzi Kingi Dobrzyńskiej.